Forum Stosunek Muzyka-Życie
Olewamy system, który nas żywi!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Śmieszne rzeczy wszelakie - multikategoryjny temat
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stosunek Muzyka-Życie Strona Główna -> Humor
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Schamann
Administrator



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Ex-Stolica

PostWysłany: Nie 13:06, 21 Sty 2007    Temat postu: Śmieszne rzeczy wszelakie - multikategoryjny temat

Tak więc tworze ten temat, żebyście mogli tutaj umieszczać linki do jakichś wesołych i zabawnych gier, filmików, animacji, grafik etc. bez zwracania uwagi na możliwości "systematycznego" ich przydzielenia.

Tak więc : START

Na dobry początek macie:

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

Na razie tyle, jak ktoś z Was cosik będzie miał, to walcie!
Pozdrawiam Exclamation


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schamann dnia Czw 9:52, 12 Kwi 2007, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
loskastelos
Administrator



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Cracófffff

PostWysłany: Pon 17:04, 22 Sty 2007    Temat postu:

ICH WILL! Twisted Evil Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Schamann
Administrator



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Ex-Stolica

PostWysłany: Pon 17:59, 22 Sty 2007    Temat postu:

To ja może jeszcze cosik dorzucę od siebie, skoro nikt się nie pokwapił:

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* Rammstein, tyle że tym razem "Feuer Frei!" w wykonaniu...

* GTA Lego City Laughing

* Lego Beer Song

* Numa Numa Lego Laughing

* Muppet Sejm, cz. 1
Muppet Sejm, cz. 2
Muppet Sejm, cz. 3
Muppet Sejm, cz. 4

* [link widoczny dla zalogowanych]

* Młody perkusista... Ma... 4 lata! Miazga!
I tu też

Ludzie nie bać się!! Pisać, dawać linki do zabawnych rzeczy (albo kawały - też wklejać, a jak)!! Niech inni też mają zabawę!! Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schamann dnia Czw 10:11, 12 Kwi 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miss Fuck Me
Fan Forum



Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 257
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: czołg.

PostWysłany: Wto 22:13, 23 Sty 2007    Temat postu:

oj Szymon widzę że tylko Ty tutaj się udzielasz Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
loskastelos
Administrator



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Cracófffff

PostWysłany: Wto 22:21, 23 Sty 2007    Temat postu:

Miss Fuck Me napisał:
oj Szymon widzę że tylko Ty tutaj się udzielasz Very Happy


Ja bym to oglądał, ale jestem DZIECKIEM NEOSTRADY i z moim łączem to trudno by się oglądało Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Schamann
Administrator



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Ex-Stolica

PostWysłany: Śro 11:00, 24 Sty 2007    Temat postu:

Lecz na szczęści część z tych rzeczy to grafiki... Posprawdzaj... A Ty, Miss Fuck Me, nie masz NIC śmiesznego do zapodania? Nic a nic? Nie wierzę!!
_____________________________________________________________

A, i tu są zapewnie już doskonale znane, ale i tak miażdżące teksty z Bravo:

Bravo Girl - Best of da Best

Drogie Bravo! Mam na imie Kasia i mam 14 lat. Piszę do Was bo mam duży problem. Od jakiegoś czasu masturbuje się świeczką. Powiedziałam o tym swojej najlepszej przyjaciółce. A ta mi powiedziała, że od tego można zajść w ciążę. Czy to prawda? Pomóżcie!

Darek, 16: Może wyda Ci się to dziwne, ale chodzę z trzynastoletnią dziewczyną. Bardzo się kochamy i mamy wiele wspólnych zainteresowań. Jestem w takim wieku, że chciałbym już współżyć. Kilka razy próbowałem zbliżyć się do Marty, ale ona wciąż tłumaczy, że nie ma ochoty. Myślę, że poprostu nie chce jeszcze rozpocząć życia seksualnego. Nierozumiem dlaczego tak postępuje, zwłaszcza, że jest już dojżałą i ma miesiączkę. Nie chce jej rzucać dla innej dziewczyny, bo naprawde ją kocham. Jak ją przekonać, by chciała tego samego co ja?

KAROL 18 Długo zastanawiałem sie aby napisac ten list do Wasej Redakcji , ale śadze ,że możecie pomóc rozwiązać mi mój problem. Otóż w wakacje poznałem pewną cudowną dziewczyne Monike , jest w moim wieku i jest już doświadczona. Po tygodniu zaproponowała mi abyśmy zaczeli sie kochać , ale ja sie boje i przed tym "pierwszym razem" mam pytanie czy mój członek może utkwić w jej pochwie? I co mam zrobić i jak sie zachować jeśli tak sie stanie i nie będe mógł go wyjąć. Prosze o szybką odpowiedz , bo jesli nadal bede bał sie tego zrobić to ona przestanie mnie kochać.

MISS 16
-Droga redakcjo!Byłam u przyjaciółki na prywatce i poznałam cudownego chłopaka! Nazywał sie damian i był taki słodki!Wszystkie koleżanki mi zazdrościły! Zaproponował mi wspołżycie lecz ja odmówiłam!Teraz sie do mnie nie odzywa i puszcza plotki po szkole!Czy dobrze zrobiłam??Może gdybym sie zgodziła to kochałby mnie tak ja jego!??POMÓŻCIE!zrozpaczona czytalniczka!

Aneta 15lat:
Droga redakcjo nigdy do was niepisalam ale zdarzylo sie cos okropnego kiedy rozmawialam z kolezanka doradzila mi zebym sie zmasturowala i kiedy to robilam poczulam przebicie sie blony czy to oznacza ze niejestem juz dziewica?? Czekam na odpowiedz.

Olek 17lat:
Mój problem polega natym ze po nocach sni mi sie ze uprawiam seks ze swoim mlodszym bratem. Sen ten powtarza sie dosyc czest czy to oznacza ze jestem gejem??

Marcin 18lat
Koledzy smieja sie ze mnie ze jeszcze niepilem alkocholu ani nie calowalem sie z dziewczyna co mam im odpowiadac POMOCY

Drogie bravo!!!
Mam na imię Aga i mam 12 lat. Pisze do was ponieważ mam ogromny problem. W naszej klasie są już tylko dwie dziewice( tzn. ja i nasza nauczycielka), postanowiłam więc , że nie mogę stracić dziewictwa ostatnia zwłaszcza , że za trzy tygodnie nasza nauczycielka(31lat) wychodzi za mąż i pewnie to zrobi.Chciałam zrobić to z Mariuszem najprzystojniejszym chłopakiem w naszej podstawówce, jednak on powiedział ,że dziewczyny mu nie w głowie bo chce zostać trenerem pokemonów:-/Co mam zrobić żeby przekonać Mariusza do tego pierwszego razu, nie mogę przegrać z pokemonami bo to będzie wstyd na całą szkołę.POMOCY

Drogie BRAVO! Nazywam się Joanna i mam 14 lat,ostatnio byłam na imprezie i pierwszy raz w zyciu robiłam to z chłopakiem oralnie..on miał 23 lata...wszystko widziała moja starsza siostra która wezwała policje i Konrada aresztowali.Po paru dniach wezwano mnie na komende,dowiedziałam się,że Konrad,którego bardzo pokochałam jest jakimś pedofilem czy coś takiego..nie wiem co mam o tym mysleć...Co to znaczy pedofil i czy mam z nim zerwać??

Drogie Bravo mam 17 lat i straszny problem.Ostatnio koleżanka powiedziała mi ze przez pocałunek można zajść w ciązę.Czy to prawda?? I czy chodzi tylko o taki w usta czy w policzek też? Prosze o szybką odpowiedź wierna czytelniczka Małgosia z Pcina Dolnego

Kochana Kasiu! Ostatnio współżyłam z moim chłopakiem bez odpowiedniego zabezpieczenia. Teraz (po 4 miesiącach od tego zdarzenia) zauważyłam małego guza pod kolanem. Czy może to być ciąża poza maciczna??!! Proszę pomóż!!!

_____________________________________________________________

I jeszcze dwa kawały:

1. W sądzie toczy sie sprawa o pobicie murzyna przez dwóch mężczyzn. Najpierw zostaje wezwany murzyn, aby zeznawać.
- Proszę opowiedzieć jak to się dokładnie stało.
- Tak więc - mówi murzyn - Wsiadam sobie do autobusu, staję przy siedzeniach, jadę pare minut i nagle gość siedzący obok mnie wstaje i uderza mnie w twarz. Nagle podbiega jakiś drugi facet i zaczyna mnie kopać.
Teraz zeznaje mężczyna, który uderzył:
- No więc jadę sobie autobusem, patrzę, wsiada jakiś murzyn i staje mi na nodze. No to myślę sobie: Poczekam minutę, jak nie zdejmie nogi, to mu przywalę w pysk. Patrzę na zegarek, minęła minuta, to myslę sobie: No jak nie zdejmie tej nogi za 3 minuty, to go zdzielę w pysk. Patrzę na zegarek, minęły 3 minuty, to myslę sobie: No jak nie zdejmie tej nogi za 5 minut, to go wyrżnę w pysk. Patrzę na zegarek, czas minął, to wstaję i sprzedaję mu tubę. Ale nagle podbiega jakiś gość i zaczyna kopać tego murzyna.
Zostaje wezwana 3 osoba:
- Tak więc jadę sobie autobusem i widzię, że stoi jakiś murzyn i obok niego siedzi jakiś łysy. Łysy patrzy się co chwilę to na murzyna, to na zegarek, na murzyna, na zegarek. Nagle wstaje i uderza w gębę murzyna. No to ja myślałem, że sie w całej Polsce zaczęło...


2.Karol i Hela spędzają powtórny miodowy miesiąc, na uczczenie 40-tej
rocznicy ślubu. Lecą sobie do Australii. Nagle głos pilota:
- Drodzy pasażerowie, silniki odmówiły posłuszeństwa. Możemy lądować
awaryjnie na wyspie przed nami, ale prawdopodobieństwo że ktoś nas
odnajdzie, jest równe zeru. Dziękujemy za wyrozumiałość.
Karol drapie się w głowę i mówi do Heli:
- Kochanie, opłaciłaś rachunki za mieszkanie?
- Tak najmilszy, uregulowałam tuż przed wyjazdem.
- A za telefony?
- Też zapłaciłam, najdroższy.
Karol myśli, myśli, myśli...
- A ZUSy nasze popłaciłaś?
- O Boże, kochanie, na śmierć zapomniałam! Och dowalą nam karę!
Karol całuję ją tak, jak nie całował od lat 30-tu, śmieje się, wrzeszczy
jak wariat:
- Przeżyjemy!!! Znajdą nas!!! Te skurwysyny znajdą nas, nawet na końcu
świata!!!!

_____________________________________________________________

Humor ze starego CDA:

JOGA

Pyt. Jak wielu joginów szkoły Iyengar'a (hatha-joga) potrzeba do zmienienia żarówki?
Odp. Tylko jeden!
ALE, będzie potrzebował: maty, krzesła bez oparcia, dwóch bloczków, pięć koców, sześć lin, dwa pasy, bandaż, trzy ciężarki, certyfikat...

* * *

P. Co głosi napis w oknie mistrza jogi, który poszukuje nowych uczniów ?
O. Pytać wewnątrz!

* * *

P. Co mówi jogin do akwizytora, który przyszedł do niego sprzedać odkurzacz?
O. Za dużo dodatków!

* * *

BUDDYZM ZEN

- Ilu buddystów zen potrzeba aby wkręcić żarówkę?
- Żadnego, oni sami są żarówkami.

* * *

- Ilu buddystów zen potrzeba aby wkręcić żarówkę?
- Drzewo spadające w lesie.

* * *
_____________________________________________________________

WYCINKI Z RADIA MARYJA (podobno autentyczne)

Rozmowa na antenie Radia Maryja:
-Boję się potępienia, boję się diabła, boję się wszystkiego. Wszędzie jest diabeł i mówi do mnie. Już mnie nawet księża nie chcą spowiadać....
- No nic. Życie jest piękne, ale trzeba się pchać do przodu. Kulturalnie, ale pchać! Alleluja!!

o.Rydzyk
A ta prostytucja na drogach? Jakież to wstrętne. I popatrzcie, kto się koło tych narzędzi diabła zatrzymuje. Popatrzcie... góry mięsa z hormonami, bo przecież nie ludzie. Trzeba siać, siać...tak, tak... zwierzęta z hormonami. A potem przychodzą z płaczem do księży.

o.Rydzyk
Polska stała się krajem misyjnym dla pogan. Ich wysłannikami są prostytutki przy drogach. Siać... trzeba siać, siać, siać...

Telefon do RM:
-Ja sobie taką modlitwę wymyśliłam sama. Mogę powiedzieć?
-Prosimy....
-Jak to dobrze, ze jesteś ojcze Rydzyku, jak to dobrze że Ciebie ta mama urodziła, niepokalana.....

Telefon do RM:
-Postuluje wyrzucenie z nazwy telewizji Polsat liter: pol. Bo to nie polskie. I co wtedy zostanie? Sat zostanie. I jak dodamy do tego skrót od anteny, zobaczymy cala prawdę - Sat-an!

Przypadkowe wejście na antenę dźwiękowca RM zdenerwowanego odgłosami remontu w rozgłośni:
-Ku..a, ch..u, przestań wiercić. Jak ja, ku..a mogę miksy robić w takich ku..a, pier....ch warunkach, do ch..a!

Rozmowa na antenie RM:
-Jak to jest ojcze? Znajoma chodziła po domach i zbierała pieniądze na RM i wpadła do piwnicy głową w dół i teraz ma wstrząs mózgu i cała poraniona jest...
- Może źle zbierała...

o.Rydzyk:
Patrzę... leży nieprzytomna staruszka. Podchodzę i pytam ją, co się stało? A ona: A co to pana obchodzi?

Rozmowy na antenie RM:
- Jest dziś u nas w rozgłośni Marcin. Skąd przyjechałeś?
- Z Bydgoszczy.
- A ile się jedzie z Bydgoszczy do Torunia?
- Półtorej godziny.
- Jesteś bardzo dzielny, Marcinie.

Ekspert na antenie RM:
- Weźmy słowo "komputer". Wszystkie litery w tym słowie przyporządkujmy kolejnym liczbom w alfabecie, potem dodajmy je do siebie i pomnóżmy przez 6. Co otrzymamy? Otrzymamy 666. A wiec komputer i internet to narzędzia diabla.

Telefon do RM:
"Od trzech miesięcy słucham wyłącznie Radia Maryja. Wyrzuciłem telewizor na śmietnik, a w radiu urwałem gałkę, żeby nikt z rodziny nie mógł zmienić stacji i teraz jest tylko wasze radio u mnie w domu. I jestem naprawdę wolnym człowiekiem."

Słuchacz: "Polaków to powinno się rozróżniać po nazwiskach. Np. Plotka, Kakol, Krawiec, Hebel... od razu widać, że to prawdziwi Polacy z dziada pradziada...
o. Jacek: Tak, ma pan racje... Tylko z tym Heblem to ja bym dyskutował..."

o.Rydzyk:
"Każdy liberał jest durniem, a każdy dureń liberałem."

Słuchaczka: "Skąd się w Polsce bierze ten antysemityzm? Ja jestem właśnie takiego pochodzenia..."
o.Jacek: "Współczujemy pani wszyscy..."

Transmisja mszy z udziałem ojca Rydzyka:
"Ile tu dzieci koło mnie! A tu taka mała dziewczynka... Ile masz lat? No co, nie umiesz mówić? Ile masz lat? Nie powiesz księdzu? No, ile masz lat? Głupie jakieś to dziecko, czy co?"

Słuchacz: "Jedziemy właśnie z pielgrzymką rowerową dookoła Polski, a na koniec do Częstochowy i co pieć kilometrów stajemy i odmawiamy różaniec."
o.Rydzyk: "To pięknie, tylko czy w ten sposób dojedziecie do Częstochowy w tym roku?"

Słuchacz: "Postanowiłem w następnych wyborach głosować na Platformę Obywatelską."
o. Rydzyk: "No to pan cierpi na schizofrenie. Trzeba się przebadać, a ja pana na razie wyłączam."

o.Rydzyk w Rozmowach Niedokończonych:
"Ludzie pokazują palcami, jakim ja samochodem jeżdżę. Że mercedesem klasy S. A niby czym mam jeździć? Na krowie mam jeździć? Głupoty takie gadają... mogę na krowie, ale gdzie ja bym tą krowę trzymał w Radiu Maryja?"

Słuchaczka: "Ja już z nerwów to nie mogę słuchać tych głupot, które wy wygadujecie. Gdybym miała jakąś spluwę, to bym wam wszystkim w łeb wypaliła."
o. Rydzyk: "No i widzicie państwo to komunistyczne miłosierdzie, które czasem do nas telefonuje, te esbeckie metody; w łeb bym wam wypaliła; Ech... sam czasem żałuję, że nie mam, jak to ta pani powiedziała? że nie mam spluwy! Trzeba siać... "

Słuchacz: "Ja już pięć godzin do was dzwonię i dopiero teraz się dodzwoniłem. Chciałbym zaprotestować przeciwko temu, że wy tak bez przerwy na tych Żydów nadajecie..."
o. Rydzyk: "No to niech pan sobie następne pięć godzin jeszcze do nas podzwoni."

o. Rydzyk w Rozmowach Niedokończonych:
"W Koszalinie podszedł do mnie taki jeden i prosi o pięćdziesiąt groszy, a ja musiałem nos zatykać i uciekać... taki był niemyty. Dlaczego oni się nie myją? Kochani, trzeba się myć i siać, siać, siać... bo tylko jak będziemy siać, to zgasimy płomień nienawiści."

Słuchaczka: "Ja mieszkam w Żarach i poszłam zobaczyć ten Przystanek tego Owsiaka. To jest, proszę ojca, diabelstwo... mówię ojcu: diabelstwo. Tam piwo leje się strumieniami i wszyscy ze wszystkimi się... no nie wiem, jak to powiedzieć, żeby ojca nie obrazić... no, pieprzą się."
o.Jacek: "No, teraz to dopiero pani obraziła i mnie, i Pana Boga. Trzeba było powiedzieć: uprawiają deprawacje."

Fragmenty bezpośredniej relacji z Przystanku Woodstock:
"Jest nas tu na Przystanku Jezus bardzo dużo... bardzo dużo katolickiej, pięknej, wspaniałej młodzieży. Rozglądam się i widzę coś około pięćset osób. A dookoła tłum... ze dwieście tysięcy młodych ludzi w rękach szatana. Widziałem dziewczyny, nagie dziewczyny z kartkami: Oddam się za pięć złotych; Mój Boże... Jak one siebie cenią... za pięć złotych... To jest chyba jakaś gorsza kategoria ludzi. Tu są tysiące smutnej, bardzo smutnej młodzieży. I oni wszyscy się śmieją."

_____________________________________________________________

Cytat:
Error 666. Service temporarily overloaded. Try again later.
- Laughing

Ej, żeby nie było potem, że tylko ja się udzielam!!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schamann dnia Czw 10:16, 12 Kwi 2007, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Schamann
Administrator



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Ex-Stolica

PostWysłany: Pon 16:46, 12 Lut 2007    Temat postu:

Szu, Szuuuuu, Ścieru - ścieru... Muszę kurz posprzątać chyba, bo nikt tu kurcze nie chce nic pisać... Ludzie Rolling Eyes Exclamation (Haha, i tak się pewnie tylko mężczyźni odezwą Twisted Evil )... Nic to, szkoda, ale "moja misja trwa", więc zapodam kilka linków itp. dla podtrzymania "aktywności" tematu:

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

_____________________________________________________________

I zapis rozmowy mojej, może nie śmiesznej, ale wesołej jak dla mnie:
(Kumpela miała opis: "Na mojej półce zdycha kwiatek")

<Major> Zabili Mi Żółwia??
<Monika D.> jakiego rłuwia
<Monika D.> ??
<Major> No cóż...
<Monika D.> o co ci biega
<Major> Osobiście...
<Monika D.> no co
<Major> To skojarzył mi się twój opis z piosenką pewną....
<Major> I to chyba była "Zabili mi Żółwia" piosenka...
<Monika D.> no ale mam inny opis
<Major> Ale "Zabili mi Żółwia" to zespół....
<Major> A w jednej z ich chyba piosenek
<Monika D.> noo
<Monika D.> wiem
<Major> Był utwór o takich właśnie słowch....
<Monika D.> no wiem i co mi do tego
<Monika D.> ??
<Monika D.> sory
<Major> Że Twój opis podobny, więc się pytam...
<Major> A w ogóle to na Niemca spadam..
<Major> Cześć!!
<Monika D.> pa


I inna "inteligentna rozmowa" (Bynajmniej nie z "Basią"):

<Jakaś_Laska> czesc:)
<Jakaś_Laska> eejj jestes?
<Major> Wer bist Du??
<Major> Inaczej:
<Major> Z kim ma przyjemność rozmawiać o tak nieboskiej porze??
<Jakaś_Laska> a mozemy po polsku albo po angilesku?Smile
<Jakaś_Laska> twoja walentynka:D
<Major> Aha...
<Jakaś_Laska> tajemnicza nieznajmoma...Wink
<Major> Wesoło....
<Major> Ale szczerze nie lubię nieznajomych...
<Major> Stanowczo wolę ludzi przynajmniej ze słyszenia znanych...
<Jakaś_Laska> ale ja jestem znajmoma nieznjamoma:D
<Jakaś_Laska> z twojej szkoły.
<Jakaś_Laska> pewnie mnie widziełes.
<Major> Czyli kto do choinki??
<Jakaś_Laska> zastanawim sie czy wysłac ci walentynkę..<myśli>
<Major> Imię i nazwisko moje proszę!!
<Major> ;>
<Jakaś_Laska> to ty swojego imienia i nazwiska nie znasz?Very Happy
<Major> Znam..
<Major> Ale to test...
<Major> Więc??
<Major> *Nie gadam z ludźmi którzy mnie nie znają...
<Major> Taka mała zasada...
<Major> Ażeby był porządek...
<Jakaś_Laska> ale ja cie znma:D
<Jakaś_Laska> masz na imie szymon z 2 fVery Happy
<Major> Szymon mam na imię....
<Major> Ale 2f to nie moje nzwisko:DVery Happy
<Major> A ty kto??
<Jakaś_Laska> Basia Nosal z 3 dVery Happy
<Major> <lol2>
<Major> Poważnie??
<Major> Bo coś mi się wierzyć nie chce...
<Jakaś_Laska> ale dlaczego sie smiejesz/;(
<Major> No cóż...
<Major> Bo jakos ciężko mi uwierzć...
<Major> Żeby pisała do mnie dziewczyna którą znam tylko z widzenia z 3d...
<Jakaś_Laska> no...ja tez cie z nam tylko z widzenia....
<Major>A przy okazji jedna z laureatek szkolnego etapu konkursu Humanistycznego...
<Jakaś_Laska> ale mi sie podbasz...i mamy wiele wspólnych tematów nie sądzisz?
<Major> Szczerze??
<Major> Nie lubię gadać w ten sposób...
<Jakaś_Laska> szczerze.
<Jakaś_Laska> a wolisz na zywo?
<Major> I coś mi tutaj nie do końca pasuje...
<Major> Ale co tam....
<Major> Więc no cóż...
<Jakaś_Laska> mam do ciebie podejsc w szkole?
<Major> Dzięki, naprawdę nie trzeba...
<Major> Bo szczerze coś mi tu nie pasuje...
<Jakaś_Laska> co ci nie pasuje?
<Major> COŚ... Więc mam nadzieję, iż się nie pogniewasz, jeśli powiem dobrej nocy i miłego dnia...
<Jakaś_Laska> a dlaczego tak?;(
<Major> I oddalę się w swą własną, stosowna o tej porze stronę...
<Major> Szczerze...
<Major> Nie chce mi się gadać...
<Major> I nie obraź się...
<Major> Ale mama wrażenie pewnej nieszczerości tutaj...
<Jakaś_Laska> a kiedy indzeij pogadamy?
<Major> Nie wiem....
<Major> I puki co myślę że powiem "Cześć" i sobie pójdę...
<Major> Tak więc Cześć!!
<Jakaś_Laska> ;(
<Jakaś_Laska> ojej jak mi przykro....
<Jakaś_Laska> i nawet nie uwierzysz.
<Major> Ej, sory, ale coś hmm...
<Major> Nie pasuje...
<Major> Po prostu zbytnie wyeksponowanie uczuć..
<Major> Pasuje bardziej do jakiejś małolaty która myśli że się wszystkim podoba...
<Major> Może nie mam racji...
<Major> Ale nie lubię tzw. "anonimowego podrywu"
<Major> Więc Cześć!!
<Jakaś_Laska> nie mysle ze sie wszytkim podbam:(
<Jakaś_Laska> ae moze moglsibysmy.sie lepeij..pzonac?Smile
<Jakaś_Laska> i nie ejstem małolata.Very Happy
<Major> Nie sądzę...
<Major> Wiem...
<Major> Ale wybacz...
<Major> Nie lubię takich żartów-nie żartów...
<Major> Ale powiem po prostu - NIE...
<Major> Dużo jest ludzi na świecie...
<Major> Miłych ludzi..
<Major> czułych mężczyzn...
<Major> Na pewno kogoś znajdziesz...
<Jakaś_Laska> a ty jestes czułym mezczyną?
<Major> A więc raz jeszcze - cześć!!
<Jakaś_Laska> nie podoabm ci się tak..?
<Major> Szczerze - męczy mnie to - CZEŚĆ!!
<Jakaś_Laska> ;(
<Jakaś_Laska> ale nie podbam ci sie?
<Major> Ej kurczę chcę coś zrobić,ale nie mogę - wybacz - komuś się na pewno podobasz i pewnie w krótce się o tym dowiesz...
<Major> Ale cześć!!
<Jakaś_Laska> TOBIE?!!Very Happy
<Jakaś_Laska> WOW
<Major> (Zrozpaczony wysłałem "jej" na odczepnego piosenkę Rammsteina)

"Ein kleiner Mensch stirbt nur zum Schein
wollte ganz alleine sein..."

<Major> Cześć!!
<Jakaś_Laska> po co mi ta piosenke po niemiecku wysyłasz?;>
<Major> A wiesz co to??
<Major> CZEŚĆ!!
<Major> Więcej nie powtórzę...
<Jakaś_Laska> wiem Smile
<Jakaś_Laska> wkoncu jestem w klasie DSD:)
<Major> Będę milczał jak pień!!
<Jakaś_Laska> szkoda.
<Jakaś_Laska> to w szkole do ciebie podejde;D
<Jakaś_Laska> mam na ciebie ohote:)

(Warto nadmienić, że prawdziwa Basia jest laureatką szkolnego etapu olimpiady polonistycznej)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schamann dnia Czw 10:41, 12 Kwi 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Schamann
Administrator



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Ex-Stolica

PostWysłany: Czw 18:03, 15 Lut 2007    Temat postu:

Ehh... Dobra, inaczej... Nie piszcie tutaj NIC (wezmę Was na przekorę)... A ja mam kilka nowych filmików z sieci!! Very Happy

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]

* [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schamann dnia Czw 10:46, 12 Kwi 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Schamann
Administrator



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Ex-Stolica

PostWysłany: Pią 22:12, 16 Lut 2007    Temat postu:

No i kilka wesołych tekstów dla Kastela z jego neostradą:


Jasiek zaprosił swoją mamę na obiad w mieście, w którym studiował, wynajmował małe mieszkanko razem z koleżanką Justyną. Jednak, kiedy matka przyjechała do synka, nie mogła nie zauważyć, że współlokatorka syna jest wyjątkowo ładną i seksowną blondynką. Jak to każda matka zaczęła się zastanawiać, czy aby z tego ich wspólnego mieszkania nie wynikną jakieś problemy. Syn zauważył, jak matka patrzy na Justynę i kiedy byli sami powiedział:
- Domyślam się o czym myślisz, ale zapewniam cię, że ona i ja jesteśmy tylko współlokatorami. Nic nas nie łączy.
Tydzień później Justyna pyta się Jaśka:
- Słuchaj, nie chcę nic sugerować, ale od ostatniego obiadu z twoją matką, nie mogę znaleźć mojej pamiątkowej cukierniczki. Chyba jej nie wzięła, jak myślisz?
Jasiek zdecydował się napisać list do matki:
"Droga mamo, nie piszę, że wzięłaś pamiątkową cukiernicę Justyny, nie piszę też, że jej nie wzięłaś. Fakt jednak pozostaje, że od kiedy byłaś u nas na obiedzie tydzień temu, nie możemy jej znaleźć."
Odpowiedź przyszła parę dni później.
"Drogi Jasiu, nie twierdzę, że sypiasz z Justyną, nie twierdzę też, że z nią nie sypiasz. Fakt jednak pozostaje, że gdyby Justyna spała we własnym łóżku, już dawno by ją znalazła. Buziaczki, mama"

Dlaczego polacy to najniezwyklejszy naród?
1. Jako pierwsza nacja na świecie opracowaliśmy sposób na picie denaturatu, płynu borygo, kwasu siarkowego(!) i wody kolońskiej.
2. Pewien grabaż z krakowa miał we krwii 9,5 promila i przeżył.
3. Jeden z mieszkańców wrocławia chciał oddać w zastaw syna.
4.W UE możemy na etykietach alkocholów przeczytać:
"Dawka śmiertelna 3,5 promila, nie dotyczy polaków i rosjan."
5.W 1995r. mieszkaniec wrocławia osiągną absolutny rekord medyczny rekord świata 14,8 promila (zmarł w wyniku obrażeń z wypadku samochodowego smile.gif)
6. Władysław Reymond autor "chłpoów" nie pojechał w 1924r po nagrode nobla bo nie mógł wytrzeżwieć, zmarł rok póżniej z powodu pijaństwa.
7.Polacy chorzy na raka krtani wymyślili jak palić przez rurke umieszczoną w tchawicy.
W marcu 2000r na uilcach warszawy podczaas polowania na tygrysa który uciekł z cyrku zastrzelono weterynarza.
8.W 1998r we wrocławiu wykryto wytwórnie fałszywych 100 dolarówek, amerykanie stwierdzili że były one wykonane staranniej niż prawdziwe z ameryki, stwierdzono także że były to najlepiej podrobione pieniądze na świecie(!)

Opis Polski w jednym z francuskich czasopism:

Polska.
Oto znajdujemy sie w swiecie absurdu. Kraj, w którym co piaty mieszkaniec stracil zycie w czasie drugiej wojny swiatowej, którego 1/5 narodu zyje poza granicami kraju i w którym co 3 mieszkaniec ma 20 lat.
Kraj brutalnie oderwany od wiekowych tradycji, który odbudowal swoja stolice wedlug obrazów Canaletta, a stare miasto odtworzyl jako nowe.
Kraj, który ma dwa razy wiecej studentów niz Francja, a inzynier zarabia tu mniej niz przecietny robotnik. Kraj, gdzie czlowiek wydaje dwa razy wiecej niz zarabia, gdzie przecietna pensja nie przekracza ceny (!) trzech par dobrych butów, gdzie jednoczesnie nie ma biedy a obcy kapital sie pcha drzwiami i oknami. Kraj, w którym koncesjami rzadza monopolisci. Kraj, ze stolica, w której centrum stoja nowoczesne biurowce, oferujace
pomieszczenia po 10- 35 USD za metr kwadratowy. Kraj, w którym cena samochodu równa sie trzyletnim zarobkom, a mimo to trudno znalezc miejsce na parkingu. Panstwo, w którym mozna sobie kupic chodniki, postawic parkometry i placic panstwu tylko 10% podatku od zysku. Kraj, w którym rzadza byli socjalisci, w którym swieta koscielne sa dniami wolnymi od pracy (!), gdzie otrzymanie paszportu do niedawna stanowilo problem, a mimo tego ponad 3,5 mln obywateli rocznie wyjezdza na wczasy za granice. Jedyny kraj bylego bloku socjalistycznego, w którym obywatelowi wolno posiadac dolary, choc nie wolno mu ich kupic ani sprzedac poza bankami i kantorami. Cudzoziemiec musi zrezygnowac tu z jakiejkolwiek logiki, jesli nie chce stracic gruntu pod nogami. Dziwny kraj, w którym z kelnerem mozna porozmawiac po angielsku, z kucharzem po
francusku, ekspedientem po niemiecku a ministrem lub jakimkolwiek
urzednikiem panstwowym tylko za posrednictwem tlumacza. Polacy..! Jak wy to robicie..?


1.Przekład Kuszenia Boromira pióra samego mistrza Henryka Sienkiewicza.

Dłoń jako bochen chleba na ramieniu niziołka położył - przyjaźnie niby, ale dłoń owa drżała, na podniecenie wielkie wskazując. Hobbit cofnął się i
strach ogromny go ogarnął, przez co okrutnie wąsikami ruszać począł.
Wielkolud to był, dwakroć go wzrostem przewyższający, podkowy podobno w jego rękach jakoby suche drzazgi trzaskały, owe zaś suche drzazgi miał w zwyczaju ściskać tak, że sok z nich tryskał jakoby ze świeżego harbuza.
- Quo vadissss, Frodo? - zapytał Boromir, bo on to był we własnej osobie,
uśmiechając się przyjaźnie niby, aleć głos jego przecie wrogie nuty w sobie zawierał.
- Precz! - rzucił hobbit bez namysłu, jak do natrętnych psów w Shire zwykł
krzyczeć.
Zaraz też się zreflektował i sam swoich słów przeraził. Szczęściem Gondorczyk na ton głosu jego atencji żadnej nie zwrócił, afektem palącym
wyraźnie trawiony.
- Przebóg, niełaskawym okiem waść na mnie spoglądasz - rycerz Gondoru ciągle uśmiech sztuczny na twarzy swej malował, choć wargi mu niby branki elfie w jasyr wzięte dygotały - nie złodziej ja, ani zbójca żaden. Pierścienia twego łaknę, prawda to, ale wiedz, że nie dla prywaty, jeno li pro publico bono. Zali nie dasz mi dyspensy, spróbować chociaż, skoro ojczyzna w potrzebie? Zali? Przebóg, powiadam, odstąp mi Pierścień, a wszystko być może!
- Nie! Nie! - krzyknął Frodo - Mój ci on, mój ci jest!
- Górze mi i górze zdrajcy! - wrzasnął Boromir - Larum grają, a waść! Rzec chciałem, że na koń nie siadasz, alem się chyba zapędził... Upadnie Gondor, skoro tak lekce go sobie ważą! Waść szalony! Małym Rycerzem cię zwą, powiadasz? A ja dla ciebie mam inne miano! Zdrajca! Zdrajca! Po trzykroć zdrajca! [...] Niedługo potem rzuciło się w wilczych skokach na rycerza z Gondoru ze dwadzieścia, albo i więcej czarnych postaci, żołdaków przez Sarumana Białego stworzonych, Boromir jednakowoż strząsnął ich z siebie, tak, że opadli, jako owoc dojrzały opada z drzewa. Wnet spostrzegli, że z owym mocarzem, w którego rękach podkowy jako te trzciny suche chrupały, szans w starciu nie mają, przeto głosy
się tu i ówdzie coraz mocniejsze dały słyszeć:
- Uk dajcie, uk.
Tak w czarnej mowie Mordom nawoływali ci, którzy jako szyderstwo z elfów stworzeni zostali. I poznał wtedy Boromir z Gondoru, że zbliża się godzina śmierci.


2. Przekład Kuszenia Boromira pióra samego mistrza Adama Mickiewicza.

Rękę na ramieniu położył hobbita
Z jej drżenia nerwowość Frodo był wyczytał
Na róg Boromira spojrzał - długi, cętkowany, kręty
Pradawny skarb Gondoru, teraz na taśmie przypięty
Boromir rzekł - Czemuś dla mnie taki nieżyczliwy?
Jam nie żaden zbójca, jeno druh prawdziwy
Pierścienia pragnę - aleć nie dla siebie
Ojczyzna nasza z dawna jest w potrzebie
Dla niej to uczynię, ona jest jak zdrowie
Ile ją trzeba cenić, ten tylko się dowie
Kto ją stracił - tu przerwał, rzekłbyś, się zdawało
Że Boromir wciąż mówi, a to echo grało
Wtem cisza, słychać jak wąż śliską piersią dotyka się zioła
Więc jedźmy - rzekł Boromir. Nie! - Frodo zawołał
Ten oczy błyszczące podniósł i płonące lica
O, zdrajco! - zawołał - toż to Targowica!


3. Przekład Kuszenia Boromira pióra samego mistrza Mikołaja Reja.

Wprzódy rękę swą na ramyeniu hobbita gestem niby przyjacielskim złożył był, aże drgayonca była, tedy perturbacyje wielkie zdradziła. Takoż i tyły podał hobbit, na lico dwakroć jako on rosłego męża siły ogromney zerkayonc.
- Zali wżdy wilkiem na mnie zezuyesz - rzekł Boromir -aćjam ci ni zbóy, ni
złodziey. Pierścień jeno mieć twój pragnę. Zasię nie dla mnie on, jeno oćców ziemyę salwować mi trza. Daj mi go przeto, bom go godzien. Daj, aćja Pierścień wazmę, atypocziwąj.
- Nie! Nie! - krzyknął Frodo - Pierwej mnie on przynależał!
- Gore! Dalibóg zawżdy zdrada, krugom i krugom, ode samego poczęcya świata! Zdrayca! Wiedz, iże źle czynisz! I jeszcze yedno wiedzyeć ci trzeba - aże słów twoych sensu potomni nie pojmą, chocie podobno nie gęsi i swój jenzyk mają!


4. Przekład Kuszenia Boromira pióra samego mistrza Andrzeja Sapkowskiego.

Położył na ramieniu hobbita rękę. Drżała. Widać było, że człowiek z trudem tłumi emocje. Hobbit cofnął się, zawadzając plecami o zwalony pień drzewa. O mało się nie potknął, ale odbił się od omszałego kloca przejmując jego energię, złapał równowagę i spojrzał w twarz mężczyzny. Mężczyzny dwa razy od siebie wyższego.
- Musisz być piekielnie silny - powiedział Frodo. Zamiast odpowiedzi Boromir uśmiechnął się. To był paskudny uśmiech.
- Patrzysz na mnie jak wróg - rzekł, zmieniając nagle wyraz twarzy - nie jestem złodziejem ani zbójcą. A ten Pierścień jest mi potrzebny - w rękach trzasnęła sucha gałązka - nie dla mnie. Dla ojczyzny. Ale czym dla ciebie jest ojczyzna? Czy to słowo w ogóle coś dla ciebie znaczy? Przecież ty jesteś od-mieńcem, mutantem. Niziołkiem. Kurduplem.
- Nie nazywaj mnie tak - Frodo zacisnął wargi.
- Użycz mi go. Oddaj mi Pierścień.
- Nie! Nie! - krzyknął Frodo - Rada powierzyła go mnie.
- Jesteś szalony - głos Boromira był chłodny - więcej, jesteś zdrajcą.
- Nie oddam ci go, Boromirze z Gondoru! Boromir podniósł kąciki ust do góry i wyszeptał szyderczo:
- Oddasz, Frodo, oddasz....
Zbliżał się, patrząc mu w oczy. To był błąd. Powinien był patrzeć na ręce.
Po chwili nie widział już ani oczu, ani rąk. Frodo zniknął.


4a. Przekład dialogu Froda z Samem Gamgee pióra tegoż samego Andrzeja
Sapkowskiego:

- Kłopot mamy, proszę pana - oświadczył Sam, drapiąc się z zażenowania po plecach - chcieliśmy pierworodnemu dać na imię Frodo, ale sam, znaczy Sam to mnie jest na imię...no, sam pan rozumie...
Frodo pokiwał głową:
- Wiem, Samie, rozumiem doskonale. Dlaczego więc nie trzymać się starych zwyczajów? Wybierz imię kwiatu, jak czynili nasi przodkowie.
- To musi być piękne imię - zamyślił się Sam.
Mały Jaskier urodził się na wiosnę. Na tradycyjnej Próbie Pierwszych Urodzin, która miała wywróżyć przyszły charakter dziecka, wrzucił pieniążek do kieliszka. To nie był dobry znak.


5. Przekład Kuszenia Boromira pióra samego mistrza Terry'ego Pratchetta*

Położył na ramieniu hobbita rękę. Glurp - pomyślał Frodo. Ta myśl wracała i wracała. Była jak klathiański bumerang**. Hobbit spojrzał w twarz człowieka, który przewyższał go wzrostem niemal dwukrotnie, a siłą zapewne jeszcze bardziej. Zastanawiał, skąd ma jeszcze odwagę, żeby patrzeć mu w twarz. I dlaczego czuje się taki mały. Wszystkie te przemyślenia przerywało regularne glurp - niziołek instynktownie czuł, że to określenie najbardziej pasujące do tej sytuacji. Wyczerpujące temat.
- Patrzysz na mnie nieżyczliwie - rzekł Boromir - A ja nie jestem złodziejem czy zbójcą. Potrafię wszystko umotywować. Na przykład:
potrzebuję Pierścienia dla zbawienia mojej ojczyzny. Albo: daj mi go, bo
chcę sprawdzić, czy na pewno ma taką moc, jak to się mówi. Albo umówmy się, że wypożyczysz mi go na korzystnych warunkach, a ja zwracam ci go w ratach po upływie dwunastu miesięcy, bez żyrantów. Zgoda?
- Nie! Nie! - krzyknął Frodo - Rada powierzyła go mnie.
- Umowę możemy spisać od ręki - kusił człowiek.
- Nie! Nie! - hobbit trwał przy swojej linii obrony.
- Tak? Tak? - zasugerował przebiegle Gondorczyk.
- Nie! Nie! - nie dał się podejść Frodo. Nie było to takie trudne. Usta same mu się już układały, intelekt nie musiał nawet podpowiadać właściwych słów. Więc nie podpowiadał.
- No i próbuj tu być miły dla niziołka - westchnął Boromir - jesteś zdrajcą.
Zdrajcą - przerwał na chwilę - myślisz, że wzbudzając poczucie winy wymogę na tobie oddanie Pierścienia?
- Nie! Nie! - odpowiedział Frodo.

----
* To nie nasz autor, ale też dobry.
** Klahtiański bumerang po wyrzuceniu nie wracał. W każdym razie nie sam. Zawsze z całą rodziną klathiańskich krewniaków i znajomych. Próba pozbycia się ich wywoływała efekt prosty do obliczenia przy pomocy wzoru na postęp geometryczny, przyjąwszy, że system społeczny bumerangów preferował rodziny w systemie 2+5.


6. Przekład Kuszenia Boromira pióra samego mistrza Stanisława Wyspiańskiego.

<Boromir>
Patrzysz na mnie spode łba Nie uchodzi tak. Nie trza

<Frodo>
Boś urósł wielki jak piec

<Boromir>
Więc?

<Frodo>
Nic

<Boromir>
Ty się boisz mego ruchu Aleć się podśmiewasz w duchu

<Frodo>
Nie.

<Boromir>
Dasz mi pierścień dla ojczyzny Nim zaleczę wszelkie blizny

<Frodo>
Mnie go rada powierzyła

<Boromir>
Bo ci naiwnie wierzyła A tyś kto? Zdrajca

<Frodo>
Jak to?

<Boromir>
Miałeś chamie złoty pierścień Oddawaj i nie wierć się Zdrajco.

<Frodo>
Zdrajco?

<Boromir>
Jako rzekłem: Gondor trzyma się mocno.
Frodo Kółko zrób na czole, boś chyba ciut chory I uważaj, bo mam wizję godną Wernyhory Pierścień nie chochoł, łatwo się nie spali Iść trzeba do przodu, choćbyśmy się bali Rzekli nam, że droga tamże jest nierówna Nie poleci orzeł w gówna


7. Przekład Kuszenia Boromira pióra samego mistrza Konstantego Ildefonsa
Gałczyńskiego.

Teatrzyk Zielona Gęś ma zaszczyt przedstawić:
Kuszenie Boromira

Osoby:
Boromir (w tej roli nękany bólem egzystencjonalnym Alojzy Gżegżółka)
Frodo (w tej roli nękany bólem angelologicznym Piekielny Piotruś)
Miejsce: ustronne, leśne i wonne

<Boromir i Frodo> (obserwują się spod wpółprzymkniętych powiek, Chwilę. Dłuższą)

<Boromir> (w końcu)
Dawaj Pierścień!

<Frodo> (przekornie)
Eee tam.

<Boromir> (przybrawszy pozę i poćwiczywszy trochę "ł" tylniojęzykowe tudzież dystyngowane "h" nieme): Odwołuję się do twego honorru Nie zanoś go do Mordorru.

<Frodo>
Nooo dobra.
(Oddaje Boromirowi Pierścień)

<Boromir> (szczerze zdziwiony)
Niedobrze, cała trylogia na nic.

Kurtyna (zapada z żalem)


8. Przekład Kuszenia Boromira pióra samego mistrza Waldemara Łysiaka.

Położył mu rękę na ramieniu. Hobbit spojrzał na dwa razy wyższego niż on sam człowieka. Wiedział, że siłą nic tu nie wskóra. Wiedział dużo niż więcej.
- Nęć Hercules - powiedział cicho.
- Timeo danaos et donaferentes - odrzekł Boromir - Cieszę się, że tę sprawę mamy już wyjaśnioną. A teraz dawaj ten pierścień. .
- Rada powierzyła go mnie!
- Rada?... - uśmiechnął się Boromir i zadął w róg. Minutę potem Frodo leżał związany mocno liną elfów. Nad nim stali Merry, Pippin, Sam i Obieżyświat.
- Dlaczego? - jęczał Frodo - I ty, Samie?
Sam wzruszył ramionami. Nagle, ni stąd ni zowąd podniósł je do góry. Na szyi czuł ostrze krasnoludzkiego topora. Cyniczny uśmieszek zastąpiony został strachem.
- Róbcie to co on! Rzućcie broń!- usłyszeli głos Legolasa - I rozwiążcie
Froda. Uważajcie, z tej odległości nie mogę chybić.
- Dobra robota mości elfie - Gimii pozbierał prędko porzucony oręż i gładził ostrze toporka.
- Skąd wiedziałeś? - wyrwało się Boromirowi. Krasnolud uśmiechnął się:
- Galadriela mówiła różne rzeczy w łóżku. Kobiety elfów są takie same jak
inne - i Galii też nie jest żadnym wyjątkiem.
- Spałeś z Galadrielą?! - nie wytrzymał Aragom - Spałeś z Królową ze Złotego Lasu?!
- Eee tam, spałem - podkręcił wąsa Gimii - nie miałem czasu na spanie.
- Rzućcie broń! - odezwał się nagle potężny głos.
- Gandalf... - wyszeptał Legolas - Przecież ty nie żyjesz...
- Według niektórych historyków tak - odpowiedział czarodziej z nutą triumfu w głosie - ale historię piszą zwycięzcy. Znacie ten cytat,
prawda?


9. Przekład Kuszenia Boromira pióra samej mistrzyni Marii Rodziewiczówny.

Boromir, książę Gondoru, położył swą rękę na ramieniu hobbita. Ten spojrzał na oblicze człowieka - szlachetne kiedyś, teraz jakąś złością obleczone. Potem popatrzył na szatę księcia, na żupan karminowy, z guzikami rogowymi, wykończony złotą lamą, ze stójką. Zerknął też szybko na spodnie z dobrej jakości materiału, brązowe, takie jakie zwykli nosić myśliwi. Na szary płaszcz, niezwykle cenny, mimo, że pognieciony, i na zapinkę złotą w kształcie liścia mallomu. Taką samą jak jego.
- Czego chcesz? - wyszeptał Frodo.
- Pierścienia. Dla swojego kraju. Naprawdę - głos Boromira brzmiał szczerze, choć nieco chrapliwie. - Ale przecież rada powierzyła go mnie?
- Frodo obracał w palcach złoty pierścień, najcenniejszy klejnot w całym
śród-ziemiu. Był niespokojny, ciężko dyszał.
- Ale - Boromir pogładził ręką swoje gęste kasztanowe włosy. Ten ruch miał wyćwiczony, i trzeba przyznać, że wykonywał go z gracją - ale ty jesteś zdrajcą, bo chcesz go zanieść do Mordoru.
- Ja? - zdziwił się Frodo, patrząc prosto w szare oczy człowieka - Wcale
nie.


10. Przekład Kuszenia Boromira pióra samego mistrza Bogusława
Wołoszańskiego.

O godzinie 14.10 ręka Boromira spoczęła na ramieniu hobbita. Frodo Baggins spojrzał na człowieka. O czym myślał? Zapewne szacował swoje szansę w starciu z dużo wyższym i silniejszym człowiekiem. Wiedział, że są niewielkie. Ręka księcia Gondoru drżała. Wtedy padły znamienne słowa:
- Nie jestem zdrajcą. Jestem przyjacielem, .a Pierścienia pragnę dla
uratowania mojej ojczyzny.
Czy Boromir mówił prawdę? No cóż, Frodo miał jeden podstawowy argument: to, że Rada powierzyła Pierścień jemu. Co odpowiedział Boromir? Otóż zaczął słownie atakować ni-ziołka, nazywając go zdrajcą i zarzucając mu, iż ten chce oddać Pierścień Czarnemu Władcy. Jakie mogły być tego konsekwencje? I najważniejsze pytanie - czym był ów klejnot, jakie straty i korzyści mogło przynieść wykorzystanie go przez
aliantów. Czy Sauron miał coś wspólnego ze Stalinem? Ostatnie badania historyków dowodzą, że obaj panowie S mieli ze sobą wiele wspólnego. Podobno samochód Wołga, którego projekt Stalin zatwierdził osobiście, był wzorowany na Gron-dzie, starożytnym taranie używanym przez
wojska Mordom, między innymi do szturmowania bram Minas Tirith.
Wracając do rozmowy Frodo Bagginsa z Boromirem z Gondoru. Czy toczyła się ona w przyjaznej atmosferze? Otóż nie.


11. Przekład Kuszenia Boromira pióra samego mistrza Aleksandra hrabiego Fredry.

<Boromir> (stojąc nad hobbitem)
Gdy Gondoru nie chcesz zguby
Dajże mi swój Pierścień luby

<Frodo> (przestraszony) Jakże to tak, mocium panie?
A Drużyna? A wezwanie?

<Boromir> (patetycznie)
Gdy ojczyzna jest w potrzebie
To poświęcić trzeba

<Frodo>
Siebie?

<Boromir> (z szyderczym uśmiechem)
Ciebie, ciebie

<Frodo>
Ale za co?

<Boromir>
Boś jest zdrajca i ladaco
(znów podniośle)
Sprawy w swoje czas wziąć ręce
Dla ojczyzny swej w podzięce

<Frodo>
Czyś ty aby nie pijany?

<Boromir> (groźnie)
Jak śmiesz, malcu zakichany!

<Frodo>
Prawisz mocium..

<Boromir> (grożąc palcem)
Już ja sprawię!

<Frodo> (nie zwraca uwagi)
.... jakbyś wierzył w to, co prawisz

<Boromir> (zgrzyta zębami)
Dajcie mi do ręki brzeszczot
Niech poczuje smak mych pieszczot
Hobbit, mocium, tfu, cóż gadam!

<Frodo>
Słucham i aż zdziwion siadam

<Boromir> (pozornie się uspokaja)
Wybacz Frodo, daj na zgodę
Po cóż nerwy w lata młode

<Frodo> (kiwa głową z niedowierzaniem)
Nie, nie wierzę w ani słowo

<Boromir>
Daj mi rękę, ręczę głową

<Frodo>
Że co ręczysz?

<Boromir>
Żem przyjaciel

<Frodo> (na stronie)
Nie mój chyba
(głośno) raczej
Mocno wątpię w twe intencje

<Boromir> (zaciska zęby)
Daj na zgodę, precz pretensje

<Frodo> (zakłada pierścień)
Zgoda?

<Boromir> (krzyczy)
Zgoda!

<Frodo> (niewidzialny)
Furda zgoda!
Sobie sam waść rękę podaj!


12. Przekład Kuszenia Boromira pióra samego mistrza Mirona Białoszewskiego.

Boro
Mir w borze
Boro
Mir łamie
O Boże
Do Froda
Gada
Kawał
Gada
Dawaj
Pierś
Cień
Bo ci
Pierś
Cień
Wieczny
Ogarnie
A Frodo
Ogar
Odważ
Nie
Powiada
I znika
Boromir fika
Szuka przeciwnika
A na
Przeciw
Nik T
Bo Frodo
Boro
Miro
W
I
Cyk
I znikł


13. Przekład Kuszenia Boromira pióra samego mistrza Stanisława Lema.

Boromir musnął był jego ramię, niby to przypadkiem. Hobbit odpowiedział uniesieniem brwi. Twarz wojownika była zimna jak powierzchnie planet o całe lata świetlne oddalonych od słońc. Miriady niespokojnych myśli wirowały w głowie Froda. Jedna wypłynęła na powierzchnię świadomości, i cień niepokoju jak szarża stada dinozaurów przez jurajski las, przebiegł mu po twarzy. Boromir sposobi się, by odebrać mu pierścień. Tak, to nieuniknione - myślał. Musi do tego dojść prędzej czy później. Teraz już wszystko wskazuje na to, że jednak prędzej.
- Czego chcesz? – zapytał.
- Niczego – Odrzekł Boromir. Lecz dla Hobbita było jasne, że to jedyna odpowiedź, jaką mógłby od niego usłyszeć, jaką byłby w stanie przyjąć, jedyna istniejąca możliwość.
Gdyby Boromir odpowiedział, że chce pierścienia, Hobbit rzuciłby się do ucieczki w tej samej chwili, lub byłby chwycił za broń; lecz Boromir wydawał się całkiem niegroźny; sprawiał wrażenie jakby nic nie miał do Hobbita. Ale Hobbit wiedział, co się święci. Nie to, że wierzył, czy podejrzewał. Nie. On o tym wiedział niezbicie...



Przychodzi chłopak do szkoły i mówi do swoich kolegów:
- Byłem u dziewczyny...
- I co, i co???
- Waliłem caaaaaałą noc!!
- Łooo!!!!!!
- ...i nikt nie otworzył...


LIST MURZYNKA:
Drogi biały kolego!
Powinieneś zrozumieć kilka rzeczy:
Kiedy się rodzę, jestem czarny;
Kiedy dorosnę, jestem czarny;
Kiedy praży mnie słońce, jestem czarny;
Kiedy jest mi zimno, jestem czarny;
Kiedy jestem przerażony, jestem czarny;
Kiedy jestem chory, jestem czarny;
Kiedy umieram, jestem czarny.
A Ty, biały kolego:
Kiedy się rodzisz, jesteś różowy;
Kiedy dorośniesz, jesteś biały;
Kiedy praży Cię słońce, jesteś czerwony;
Kiedy jest Ci zimno, jesteś fioletowy;
Kiedy jesteś przerażony, jesteś zielony;
Kiedy jesteś chory, jesteś żółty;
Kiedy umierasz, jesteś szary.
I ty, do ch***ry, masz czelność nazywać mnie kolorowym?


Super kawał:
Pewien zamożny człowiek zdecydował się na safari w Afryce. Zabrał ze sobą ulubionego psa dla towarzystwa. Jednego dnia pies pobiegł za motylami i nim się obejrzał, odkrył, że się zgubił... Wędrując po dżungli zauważył lamparta zmierzającego w jego kierunku z oczywistym zamiarem jedzenia lunchu. Pies pomyślał:
- O, w mordę, ale wpadłem!.
Wtedy zobaczył, że wokół na ziemi leżą jakieś kości i natychmiast siadł przy tych kościach zwrócony plecami do napastnika. Lampart już miał skoczyć, gdy nagle pies krzyknął głośno:

- Kurcze, to był naprawdę pyszny lampart. Zastanawiam się, czy jest ich tu więcej?
Słysząc to, lampart powstrzymał atak, po cichu cofnął się w zarośla i odbiegł na bezpieczną odległość.
- Fiu, fiu! - tak myślał - W ostatniej chwili udało mi się zwiać... Ten pies prawie mnie miał.
Tymczasem małpa, która oglądała całą scenę z pobliskiego drzewa, postanowiła, że przehandluje swą wiedzę by zapewnić sobie wdzięczność lamparta. Pies jednak ją zauważył i zrozumiał, że coś jest na rzeczy. Małpa wkrótce złapała lamparta i opowiedziała mu jak było naprawdę. Lampart wściekły, że dał się nabić w butelkę, krzyknął:
- Dalej małpa, skacz mi na plecy i wracamy. Zobaczysz, co zrobię temu cwaniaczkowi.
Pies zauważył lamparta zbliżającego się z małpą na plecach. Zamiast uciekać, usiadł plecami do napastników i udawał, że ich jeszcze nie zobaczył. Kiedy podeszli wystarczająco blisko, usłyszeli, że pies mówi:
- Gdzież u licha jest ta małpa?! Nikomu już nie można wierzyć. Wysłałem ją pół godziny temu by przyprowadziła mi innego lamparta i nadal nici z obiadu!!

Młoda kobieta miała poważny wypadek samochodowy. Lekarze uratowali jej życie, ale nie dali rady ocalić jej skóry uszkodzonej przez ogień. Jej
twarz wyglądała paskudnie. Jedynym ratunkiem był przeszczep. Ponieważ ona była cała poparzona, skórę musiał ofiarować ktoś inny. Dawcą został jej mąż, który oddał jej skórę z własnego tyłka. Operacja się udała, a kobieta tak pięknie jak dawniej. Jednak świadoma poświęcenia własnego mężą, mówi pewnego dnia:
- Kochanie, jestem Ci taka wdzięczna,czy jest coś, co mogłabym dla Ciebie zrobić?
- Nie, już czuję się wynagrodzony.
- W jakim sensie?
- Wyobraź sobie dziką satysfakcję, jaką czuję za każdym razem, kiedy Twoja matka całuje Cię w policzek!!!

Pewien facet kupił sobie samochód. Nie byle jaki bo było wybajerzone radio, jak się powiedziało "hip-hop" to włączal się Eminem. Analogicznie, wystarczyło powiedzieć "techno" a włączało się techno. Pewnego razu wyprzedzał go jakiś gościu, a facet krzyczy:
- Idiota!
Włączył się Wiśniewski.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schamann dnia Pon 21:13, 19 Lut 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Schamann
Administrator



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Ex-Stolica

PostWysłany: Pią 22:14, 16 Lut 2007    Temat postu:

Aha, i jeszcze:
"Połowa Polaków nie rozróżnia prezydenta od premiera... A skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać?? Smile Twisted Evil "

I. Prawdziwa księga rodzaju:
1. Na początku było słowo i w słowie były dwa bajty, i więcej nic nie było.

2. I oddzielił Bóg jedynkę od zera, i zobaczył ,że to było dobre.

3. I Bóg powiedział: "Niech będą dane." I stało się.

4. I Bóg powiedział: "Niech ułożą się dane na swoje właściwe miejsca. I
stworzył dyskietki i twarde dyski i kompaktowe dyski.

5. I Bóg powiedział: "Niech będą komputery, żeby było gdzie włożyć
dyskietki, i twarde dyski i kompakty." I stworzył komputery i nazwał
je hardwarem, i oddzielił software od hardware'u.

6. Software'u jeszcze nie było, lecz Bóg szybko stworzył programy - duże i
małe i powiedział im: "idźcie i rozradzajcie się, i wypełniajcie całą
pamięć."

7. Ale sprzykrzyło się Bogu tworzyć programy samemu i rzekł: "Stworzę
Programistę według swego podobieństwa i niech on panuje nad
komputerami, programami i danymi." I stworzył Bóg Programistę, i
umieścił go w Centrum Obliczeniowym, żeby w nim pracował. I
przyprowadził on Programistę do drzewa katalogowego i powiedział:
"W każdym katalogu możesz uruchamiać programy, tylko z >>Windows<< nie
korzystaj bo na pewno umrzesz.

8. I Bóg rzekł: "Nie dobrze Programiście być samotnym, stworzymy mu tego,
który będzie się zachwycał dziełem Programisty." I wziął On od Programisty
kość, w której nie było mózgu i stworzył to, co będzie zachwycało się
dziełem Programisty, i przywiódł To do niego. I nazwał To Użytkownikiem.
I siedzieli oni razem pod nagim DOS-em i nie wstydzili się tego.

9. A Bil był chytrzejszy niz. wszystkie dzikie zwierzęta, które uczynił
Pan Bóg. I rzekł Bill do Użytkownika: "Czy na prawdę Bóg powiedział,
żebyście nie uruchamiali żadnych programów ?" I rzekł Użytkownik: "W
każdym katalogu możemy uruchamiać programy, tylko z drzewa
>>Windows<< nie możemy abyśmy nie umarli" I rzekł Bill Użytkownikowi:
"Jak możesz mówić o czymś, czego nie spróbowałeś !" Tego dnia, kiedy
uruchomicie program z drzewa katalogowego >>Windows<< będziecie równi
Bogu, bo jednym przyciskiem myszki stworzycie to, czego zapragniecie.
" I zobaczył Użytkownik, ze owoce Windows były mile dla oczu i godne
pożądania, bo jakakolwiek wiedza stała się od tej chwili już
niepotrzebna, i zainstalował Windows na swoim komputerze. I powiedział
programiście, ze to jest dobre, i on tez go zainstalował.

10.I zaraz wyruszył programista szukać nowych drajwerow. A Bóg rzekł:
"Gdzie idziesz?" A on odpowiedział: "Idę szukać nowych drajwerow, bo nie
ma ich w DOS-ie." I wtedy rzekł Bóg: "Kto ci powiedział, ze potrzebujesz
drajwerów?. Czy czasem nie uruchomiłeś programów z drzewa katalogowego
>>Windows<<?" Na to rzekł programista: "Użytkownik, którego mi dałeś
aby był ze mną, zamówił programy pod Windows i dlatego zainstalowałem
Windows." I rzekł Bóg do Użytkownika: "Dlaczego to uczyniłeś?" I
odpowiedział Użytkownik: "Bill mnie zwiódł."

11.Wtedy rzekł Pan Bóg do Billa: "Ponieważ to uczyniłeś, będziesz
przeklęty wśród wszelkiego bydła i wszelkiego dzikiego zwierza. I
ustanowię nieprzyjaźń miedzy tobą a Użytkownikiem, on będzie cię zawsze
przeklinał a ty będziesz mu sprzedawał Windows."

12.Do Użytkownika zaś Bóg rzekł: "Windows" bardzo rozczaruje cię i
spustoszy twoje zasoby, i będziesz musiał używać marnych programów, i nie
będziesz mógł się obejść stale bez serwisu programisty."

13.Programiscie zaś rzekł: "Ponieważ usłuchałeś głosu Użytkownika,
przeklęte niech będą twoje komputery, gdyż powstanie w nich mnóstwo błędów
i wirusów, w pocie oblicza twego będziesz stale poprawiał swoja prace."

14.I odprawił ich Pan Bóg ze swego Centrum Obliczeniowego, i zabezpieczył
hasłem wejście do niego.

15.General protection fault.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schamann dnia Sob 15:58, 17 Lut 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Schamann
Administrator



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Ex-Stolica

PostWysłany: Sob 13:27, 17 Lut 2007    Temat postu:

I jeszcze dramacik:

"Ciężka dola kontrolera" - dramat w jednym akcie

Miejsce i czas akcji: Kraków, autobus linii 173 – prawie pusty. Środek zimowego dnia, na dworze pada śnieg.

Postaci występujące: Kanar, Kierowca, Ja. Siedzę w autobusie. Nagle wsiada Kanar.

Kanar: Bileciki do kontroli.
(Siedzę dalej i tylko szyderczo się uśmiecham)
Kanar: Bileciki!
Ja: Trąbka!
Kanar: Jaka trąbka?
Ja: Jaki bilecik?
Kanar: Proszę się nie wygłupiać i pokazać mi bilet!
Ja: Po co?
Kanar: Jestem kontrolerem MPK!
Ja: Nie wierzę panu!
Kanar: (pokazując mi legitymację kontrolera MPK) Oto moja legitymacja.
Ja: (pokazując legitymację szkolną) Oto moja.
Kanar: Proszę pokazać mi bilet!
Ja: Proszę pokazać mi pańską kartę szczepień!
Kanar: Ma pan bilet?
Ja: NIE!
Kanar: W takim razie proszę o dokumenty.
Ja: Nie mam.
Kanar: A ta legitymacja?
Ja: To nie moja. Znalazłem.
Kanar: To dlaczego jest na niej pańskie zdjęcie?
Ja: Zbieg okoliczności...
Kanar: Proszę pokazać mi dokumenty!
Ja: Są TAM! (wskazuję na wewnętrzną kieszeń kurtki Kanara).
Kanar: Proszę pokazać mi PANA dokumenty!!!
Ja: Którego pana?
Kanar: Pokaże mi pan dokumenty?
Ja: Nie pokażę!
Kanar: Bo zawołam Policję!
Ja: Bo zawołam ojca!
Kanar: Proszę przestać się wygłupiać!
Ja: Proszę przestać się czepiać!
Kanar: Pokaże mi pan bilet albo dokument?
Ja: No nie! Pan jest monotematyczny!!!
Kanar: Jeśli nie zobaczę biletu, będę zmuszony pana zatrzymać.
Ja: Może wreszcie wyjaśni mi pan, kim pan jest?
Kanar: (trochę zmieszany) Jestem kontrolerem MPK!
Ja: Proszę o legitymację.
Kanar: Już pan widział!
Ja: Chcę do ręki!
(Kanar wyciąga legitymację i podaje mi)
Ja: (biorę ją, chowam do kieszeni, po czym wyciągam) Dzień dobry, bileciki do kontroli.
Kanar: Co proszę???
Ja: Słyszał pan, jestem kontrolerem i proszę pana o bilet do kontroli.
Kanar: To ja jestem kontrolerem!!!
Ja: Ma pan bilet?
Kanar: Nie potrzebuję, pracuję w MPK!
Ja: Tak, a mój ojciec pracuje w NASA. Płaci pan teraz, czy mam wystawić blankiecik?
Kanar: (rzucając się na mnie) Proszę oddać mi moją legitymację!!!
Ja: Aaaaaa!!! To jest napad na człowieka na służbie! Panie kierowco, proszę zatrzymać autobus!!!
(Kierowca zatrzymuje autobus, wychodzi z kabiny i podchodzi do nas)
Kierowca: Co tu się dzieje?
Ja: Jestem kontrolerem MPK, a ten pan nie ma biletu!
Kanar: Nieprawda! To ja jestem kontrolerem, a on nie ma biletu!
Kierowca: (zwracając się do nas obu) Proszę o legitymację. (Podaję mu legitymację, on ogląda ją dokładnie i mówi do mnie) To nie jest pana zdjęcie!
Ja: Jestem po operacji plastycznej.
Kierowca: (do Kanara) Ale pan jest całkiem podobny...
Kanar: Bo to moja legitymacja!
Kierowca: (wskazując na mnie) Tylko dlaczego miał ją ten pan?
Kanar: Bo mi ją zabrał!!!
Ja: Nieprawda! To jest pomówienie!
(przypadkiem wypada mi z kieszeni karta miesięczna)
Kierowca: (podnosząc ją) Czy to pana?
Kanar: Przecież mówił pan, że nie ma biletu!
Ja: A niby skąd miałem wiedzieć, że wystarczy karta? Przecież pan pytał o bilet!
Kanar i Kierowca (razem): IDIOTA!!!



kreskówkowe prawa fizyki

Prawo I.

Kazde ciało zawieszone w przestrzeni pozostaje w tym
stanie az do chwili uświadomienia sobie swego położenia.

Kaczor Duffy, nie zauważając końca łączki, przekracza skraj urwiska.
Spaceruje przez chwile w powietrzu, mrucząc do siebie nonszalancko.
Po pewnej chwili patrzy w dół. Od tego momentu zaczyna działać
pokrewne do powyższego prawo ciążenia z g=100 m/s2.


Prawo II.

Każde ciało znajdujące się w ruchu przemieszcza się aż do momentu
nagłego zetknięcia się innym ciałem stałym. Bez względu na to, czy
została wystrzelona z armaty, czy porusza się w szaleńczym biegu,
postać z kreskówki tak zdecydowanie utrzymuje swoją prędkość, że
tylko słup telefoniczny lub olbrzymi głaz jest w stanie zahamować jej
ruch postępowy. Sir Izaak Newton określił ten rodzaj nagłej zmiany
pędu jako "fenomen gamonia".


Prawo III.

Każde ciało, po przemieszczeniu się przez ośrodek o wysokiej
gęstości, powoduje ubytek w masie tego ośrodka równy obwodowi
sylwetki ciała.

Określane także mianem "przejścia sylwetkowego", zjawisko to
dotyczy głównie ofiar wybuchów lub tchórzliwych panikarzy tak
zdeterminowanych do ucieczki, że czynią to wprost przez ścianę,
pozostawiając w niej otwór jak wycięty przez matrycę. Strach przed
odorem skunksa lub przymusowym ożenkiem jest zwykle katalizatorem
dla tego typu zjawiska.


Prawo IV.

Czas potrzebny do przemieszczenia dowolnego obiektu
o dwadzieścia pięter w dól jest większy lub równy czasowi
niezbędnemu postaci, która spowodowała przemieszczanie
obiektu, na zbiegnięcie dwudziestu pięter po krętych schodach
i przeprowadzenie próby bezpiecznego schwytania spadającego
obiektu.

Obiekt zawsze ma bezcenną wartość, próba zawsze jest nieudana.


Prawo V.

Uczucie strachu neutralizuje wszelkie prawa ciążenia.

Siły psychiczne większości postaci są wystarczające do wprawienia
tych postaci w ruch o kierunku przeciwnym do siły ciążenia.
Niespodziewany hałas lub groźny zamiar filmowego przeciwnika
indukuje ruch postaci pionowo w górę, zwykle w kierunku żyrandola,
szczytu drzewa lub masztu. Efektem potęgującym to zjawisko jest
brak kontaktu stóp postaci lub kół jego auta z powierzchnią ziemi
w chwili rozpoczynania ruchu pionowego.


Prawo VI.

W miarę wzrostu momentu pędu obiektu, obiekt może się pojawiać
w różnych miejscach niemal jednocześnie.

Prawo to ma zastosowanie przede wszystkim w tzw. "walkach
skłębionych", w czasie których głowa walczącej postaci wychyla się
z tumanu kurzu w kilku miejscach jednocześnie. Prawo działa także
dla obiektów wirujących, w szczególności zaś duszonych.
Postać, która została z wielką siła kopnięta w tylną część ciała
podlega dodatkowo prawu autoreplikacji, działającego jednak
tylko przy dostatecznie szaleńczych pędach, pozwalającego na
osiągnięcie zadanej prędkości poprzez kolejne rykoszety o ściany
pomieszczenia.


Prawo VII.

Tylko pewne typy postaci mogą przejść przez namalowane na ścianie
atrapy drzwi - inne nie.

Te trójwymiarowe sztuczki malarskie robią sporo zamieszania, jednak
jedno jest wiadome: ktokolwiek namaluje taką atrapę drzwi na ścianie
dla zmylenia przeciwnika, nie będzie mógł za swym przeciwnikiem
podążyć do tej, teoretycznej przecież, przestrzeni. Każda próba
przeniknięcia przez atrapę drzwi kończy się dla malarza niechybnym
rozpłaszczeniem się na ścianie.
Ale, ostatecznie, jest to przecież problem sztuki, nie nauki.


Prawo VIII.

Każda zmiana statusu kociej materii jest jedynie chwilowa.

Koty w kreskówkach mogą zginąć więcej razy, niż wynikałoby to
z tradycyjnych dziewięciu żyć, jakimi zwykle dysponują. Mogą one
ulec rozerwaniu, poszatkowaniu, sprasowaniu, zmiażdżeniu,
skręceniu, czy rozczłonkowaniu, ale nie mogą ulec całkowitemu
zniszczeniu. Po zrobieniu kilku min niewiniątka, znowu się
dopompowują, wydłużają, scalają, utrwalają.

Wniosek: kot zawsze przyjmuje kształt pojemnika, w którym przebywa.


Prawo IX.

Kowadło zawsze opada najwolniej.


Prawo X.

Każda zemsta indukuje rewanż o tej samej sile lecz przeciwnym
zwrocie.

Jest to jedyne prawo kreskówek, które działa także w świecie
rzeczywistym. To jest powód, dla którego wolimy oglądać efekty
działania tego prawa raczej w stosunku do Kaczora Donalda.


Uzupełnienie A.

Ostro zakończone obiekty wprawiają postać w ruch przeciwny
do siły ciążenia.

Postać, ukłuta (zwykle w pośladki) ostro zakończonym przedmiotem
(zwykle szpilką), ignoruje siłę ciążenia, wprawiając się w ruch
pionowy skierowany ku górze, z olbrzymią zwykle prędkością.


Uzupełnienie B.

Na użytek ulubionych postaci prawa materialne w stosunku
do obiektów stają się względne.

Ulubione przez widzów postaci, moga siłą swojej woli powodować
materializację nieistniejących dotychczas obiektów, które
ukazują się wtedy za ich plecami. Na przykład Struś Pędziwiatr,
dla bezgłosowej ekspresji swoich stanów emocjonalnych, może
materializować znaki interpunkcyjne.


Uzupełnienie C.

Materiały wybuchowe nie mogą powodować poważnych obrażeń.

Skutkują one jedynie chwilową zmianą wyglądu postaci na bardziej
czarną i dymiącą.


Uzupełnienie D.

Siła ciążenia jest fenomenem falowym - skutkiem działania wolno
propagującej fali o długim okresie.

Zjawisko to można zaobserwować tuż przed upadkiem np. psa
z dużej wysokości. Najpierw siła ciążenia działa na jego nogi, które
wydłużają się w kierunku ziemi. Potem, kiedy grawitacja dosięga
dalej, tułów zaczyna się przemieszczać w dół, powodując nienaturalne
wydłużenie szyi. Kiedy siła ciążenia dociera do głowy, również i ona
zaczyna opadać, a ciało psa powraca do swoich normalnych proporcji.
Oczywiście do momentu zetknięcia się z ziemią.


Mala dziewczynka siedzi na kolanach u dziadka, ktory czyta jej bajki na dobranoc. Od czasu do czasu wnusia, zamiast patrzec w ksiazeczke, przyglada sie pomarszczonej twarzy dziadka. Glaszcze dziadka po policzku, potem glaszcze swoja buzie... i tak na zmiane kilka razy. Wreszcie odzywa sie:
- Dziadku, czy ciebie zrobil Pan Bog?
- Tak, kochanie. Pan Bog mnie zrobil bardzo dawno temu.
- Aha. - I znowu poglaskala po twarzy dziadka i siebie.
- A mnie tez zrobil Pan Bog?
- Tak, - dziadek na to z usmiechem. - Ciebie tez.
Ale ciebie Pan Bog stworzyl calkiem niedawno.
Na to dziecie znowu dotknelo twarzy dziadka i swojej wlasnej, po czym radosnie:
- Coraz lepiej mu idzie, dziadku, nie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Schamann
Administrator



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Ex-Stolica

PostWysłany: Sob 22:20, 17 Lut 2007    Temat postu:

Dobra, skoro wszyscy olewają i nic tu nie piszą (chociaż ruch tutaj jednak jakiś jest), To ja będę nabijał posty dalej, i wrzucę jeszcze coś...



Bill Gates, urodził się i nauczał w wieku XX. Był to czas znaków mrocznych i klęsk straszliwych zapowiadających koniec świata. Oto ustępy z Najnowszego Testamentu (v2.5), które zostały spisane przez autorów natchnionych i znających życie Billa.


1. Nauka o supportingu

Przystąpił do Billa jeden z uczniów i spytał: "Panie, co mam robić, gdy jakiś palant dzwoni na linię serwisowa z banalnym problemem? Czy mam mu wyjaśniać aż 7 razy?" Na to Bill mu odrzekł: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci. Nie 7 lecz 77 razy, ten bowiem kupi nowego Windowsa, kto poradził sobie z poprzednim."


2. Nauka o procesorach

Wtenczas Bill nauczał swoich uczniów w parku. Przystąpili do Niego obłudni użytkownicy Macintosha i spytali: "Mistrzu, w czym procesory AMD ustępują INTELom? Przecież są szybsze, tańsze i tak samo zgodne." I byli szczęśliwi, wiedząc, że zadali pytanie, na które najwięksi mędrcy bali się odpowiadać. Lecz On tylko rzekł im: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam. Procesory INTELA są lepsze od AMDków, tak samo jak stary Quake II jest lepszy od kolorowego Quake'a III. Tylko ten wejdzie do Doliny Krzemowej, kto używa komputera z Windowsem i procesorem Intela." Zdumieli się słysząc, tak śmiałą i trafną odpowiedź. Wielu szemrano przeciwko Niemu i nazywało lamerem między sobą, gdyż nie mogli znaleźć rady na Jego naukę.


3. Spotkanie z DOSowcami

Bill natenczas wszedł na sympozjum DOSowców i rzekł do nich: "Pokój z wami, moje dzieci. Niech spłynie na was laska Microsoftu." Lecz oni, nie bacząc na wątłość Billa, zaślepieni gniewem rzucili się na Niego. Gdy razem z uczniami zdołał już uciec wystarczająco daleko ci pytali się Go: "Mistrzu, dlaczego nie rozkazałeś ziemi, aby ich pochłonęła, albo, dlaczego nie spaliłeś ich wzrokiem?" Lecz On odpowiedział im tylko: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam. Jest czas strzelania i czas zbierania health'ów."


4. Uzdrowienie opętanego

Bill wraz z uczniami przebywał w gościnie u bogatego kupca. Natenczas przyprowadzili do Niego człowieka szalonego. Toczył on pianę z ust i złorzeczył przeciwko Microsoftowi: "Billu Gatesie, nie boje się Ciebie. Linuxa jest lepszy od NT-ka, sprawniejszy, stabilniejszy, bardziej wygodny, tańszy..." Lecz Bill tylko rzekł: "Zły duchu, zostaw tego usera" I zły duch odszedł, a człowiek śmiał się i tańczył wraz z rodziną, chwaląc Windowsa i jego twórcę. Użytkownicy Macintosha zaś, widząc to pytali się: "Kim On jest, że ma moc wypędzania złych duchów", lecz uczniowie Jego mówili: "Czyż nie widzicie w Jego słowach kodu źródłowego?" Lecz oni nie widzieli, gdyż znali tylko Apple'a i byli ślepi na świętą naukę.


5. Rozgrzeszenie lamera

Na ten czas przystąpił do Billa człowiek, który miał bana na wszystkich polskich kanałach. Bill zaś, widząc jego skruchę, rzekł: "Czy żałujesz przeklinania i puszczania floodów na głównym?" Ten zaś odrzekł: "Żałuję". Wtedy Bill rzekł: "Idź do domu, a przywitasz autoopa na każdym kanale, na jaki wejdziesz" Uczniowie Jego, widząc jak traktował grzesznika, dziwili się bardzo, On zaś odrzekł im: "Czyż nie rozumiecie, że należy dbać o lamerów, gdyż nas utrzymują? Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam. Ten tylko wejdzie do Doliny Krzemowej, kto dwóm lamerom sprzeda trzy kopie Windowsa."


6. Przypowieść o miłosiernym userze

Pytali się uczniowie Billa: "Mistrzu, czy to prawda, że ludzie z szybszymi komputerami są lepsi?" Wtenczas Bill zebrał ich wkoło siebie i powiedział: "Pewien człowiek wyrzucił przez okno symulacje golfa z 94 roku, bo mu się znów zawiesiła. Przypadkiem szedł tym chodnikiem użytkownik PIII 1,5Ghz + 256 Mb RAMu + GeForce II + dysk 60 GB. Spojrzał na grę i poszedł dalej. Szedł tędy również właściciel Athlona 1,2 GHz + 128Mb RAMu + TNT2Ultra + dysk 20 GB. Podniósł ją, obejrzał i ponownie wyrzucił. Przypadkiem jednak przechodził tamtędy użytkownik P200 MMX + 32 Mb RAMu + VooDoo1 + dysk 3,2 GB. Zabrał grę do domu, wyczyścił, wsadził w ładne pudełko i tego samego dnia opchnął na aukcji internetowej jako nowy dodatek do Diablo II. Który z nich zasługuje na wejście do Doliny Krzemowej?" Uczniowie zaś odpowiedzieli zgodnie: "Ten trzeci".


7. Nauki Johna Carmacka

Nauczał wtedy pewien pustelnik i programista imieniem Jon Carmack. Lecz gdy dowiedział się o przybyciu Billa rzekł: "Oto ja was chrzczę piaskiem, lecz Ten, który przychodzi chrzcić was będzie czystym silikonem." Pytali Billa uczniowie o Johna Carmacka, On zaś odrzekł im: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam. Jon to twórca Quake'a, największy z proroków. Lecz nawet najbiedniejszy z Doliny Krzemowej ma więcej forsy od niego." Lecz gdy powiedzieli Mu o uwiezieniu Johna przez graczy Unreal Tournament, strapił się bardzo, gdyż wiedział, że i Jego czas próby się zbliżał.


8. Uwięzienie Billa

Wtenczas uwięziono Billa za praktyki monopolistyczne. Było z Nim w celi dwóch skazańców. Jeden zawołał pełen pychy: "Jeśli jesteś władcą Microsoftu, panem Doliny Krzemowej to czemu nie rozkażesz swoim prawnikom nas uwolnić?" Lecz drugi odrzekł mu: "Cicho głupcze, Ten tutaj nic nie uczynił, a my słusznie cierpimy za hackowanie rządowych serwerów." I rzekł do Billa: "Panie, gdy już stąd wyjdziesz, wspomóż sędziów przysięgłych małą zapomogą w moim imieniu." Lecz On odrzekł mu: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam Ci. Jeszcze w tym tygodniu będziesz siedział koło Mnie w zarządzie"


9. Nauka o biednym userze

Gdy nauczał [Bill], zbliżył się do niego przedsiębiorczy user i rzekł: "Panie, używam legalnego softu, nie campuje, gdy gram w Quake'a, zawsze rejestruje nowego Windowsa. Co mam jeszcze robić, by wejść do Doliny Krzemowej?" Na to Bill mu odrzekł: "Kup najnowszy pakiet Microsoft Office ze zniżką" Zmieszał się wtenczas user bardzo i odszedł smutny, gdyż pakiet ten kosztował tyle, co nowy komputer w podstawowej konfiguracji. Na ten czas rzekł Bill do swoich uczniów: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam. Prędzej Quake III będzie robił 50 klatek na Voodoo2, niż biedny user wejdzie do Doliny Krzemowej."



Do hotelu w Związku Radzieckim późną porą przybył podróżny:
- Poproszę o pokój na jedną noc.
- Niestety, mamy tylko wolne jedno miejsce w pokoju pięcioosobowym.
- Może być, w końcu to tylko jedna noc - odpowiedział podróżny i pomaszerował do wskazanego pokoju. Ułożył się wygodnie i zamierzał zasnąć, ale współtowarzysze grali w brydża, opowiadali sobie kawały i co chwila wybuchali głośnym śmiechem. Podróżny ubrał się i zszedł do recepcji:
- Poproszę 5 herbat na górę za jakieś 10 minut.
Wrócił do pokoju i mówi:
- Panowie tak swobodnie opowiadacie sobie dowcipy, a przecież tutaj może być założony podsłuch!
- Co pan! w hotelu?
- Możemy to łatwo sprawdzić - panie kapitanie! poproszę 5 herbat pod 14-stkę.
Rzeczywiście, w tym momencie przynoszą herbatę. Współtowarzysze z lekką obawą kładą się spać. Rano podróżny wstaje i widzi że prócz niego w pokoju nie ma nikogo. Schodzi do recepcji:
- Co się stało z moimi współlokatorami?
- Rano zabrała ich milicja.
- A mnie dlaczego nie zabrali?
- Bo kapitanowi spodobał się ten dowcip z herbatą.


Trzy koleżanki wracają z imprezy. Kiedy przechodzą koło cmentarza zechciało im się sikać. Patrzą po prawej cmentarz, a po lewej jezdnia.Przez jezdnę nie chcą przechodzić więc idą na cmentarz. Kucają każda w dogodnym miejscu , a tu raptem burza! Grzmi pioruny walo. Dziewczyny przestraszone zrywają sie i uciekają przez cmentarz. Następnego dnia mężowie koleżanek spotykaja sie w barze. Moja żona mnie zdradza- mówi jeden- wczoraj wróciła z imprezy w podartych rajstopach. Moja też mnie zdradza - mówi drugi. Wróciła w czoraj w porwanych rajstopach i bez majtek! Moja tez mnie zdradza! Oznajmnia trzeci. Niedośc że wróciła w podartych rajstopach, bez majtek to jeszcze z taką fioletową szarfą z napisem: " Nigdy cię nie zapomnimy- koledzy z Gdyni!"


I drugi mniej śmieszny:
Dawno temu żył w Polsce pewien człowiek o imieniu Piotr Dola. Sytuacja życiowa zmusiła go do wyjazdu za granice, wybral sie do Francji. Tam francuzi z powodu trudności w wymowie jego imienia zaczeli nazywać go Pier. Czlowiek ten zyl we francji jeszcze przez pare lat i przyzwyczail sie do brzmienia tego imienia tak ze uzywal go na codzien. Niestety znow musial oposcic kraj. Udal sie do Rosji. Kontroler celny pyta sie go o imie. On odpowiada ze nazywa sie Pier Dola. Kontroler odpowiada: u nas bedziesz sie nazywal Jebakov

Pewnego razu facio wraca do domu z konferencji, patrzy na żonę, na mieszkanie i dostrzega nagiego, białego jak ściana faceta, siedzącego na jakims podeście.
- Kto to jest? - pyta żony.
- Jakto kto? Jurek! Była przecena i no i kupiłam tą rzeźbę.
Następnego dnia. Kiedy jeszcze żona śpi, mąż idzie do kuchni, wyjmuje z lodówki puszkę piwa i kanapkę. Podchodzi do rzeźby i mówi:
- Masz! Jak ja stałem u Nowaków przez tydzień jako dyskobol, to mi nic do żarcia nie dali.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schamann dnia Pią 22:24, 23 Lut 2007, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Schamann
Administrator



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Ex-Stolica

PostWysłany: Pią 14:12, 23 Lut 2007    Temat postu:

I jeszcze może porcyjka mała... I proszę o przebaczenie, ale nie będę wszystkiego pisał w jednym poście... A skoro nikt się nie udziela...

_____________________________________________________________

II wojna światowa. Marszałek Żukow wychodzi z gabinetu Stalina zdenerwowany, na korytarzu zaklął i mruknął "A to skur..syn wąsaty!". Ale przed drzwiami stał oficer ochrany i zareagował natychmiast pytając:
- Co powiedzieliście towarzyszu?
Żukow na to, że nic.
- No to wrócimy do gabinetu tow. Stalina i wyjaśnimy sprawę - powiedział oficer. Wrócili więc i oficer melduje:
- Towarzyszu Stalin, ja będąc na służbie usłyszałem jak marszałek Żukow powiedział "A to skur..syn wąsaty!".
Stalin popatrzył na Żukowa i zapytał:
- Kogo mieliście na myśli towarzyszu?
Żukow natychmiast odpowiedział:
- Jak to kogo, Hitlera!
Wtedy Stalin popatrzył przeciągle na oficera ochrany i zapytał:
- A wy towarzyszu, kogo mieliście na myśli?

Święto kołchozowe w Rosji, Józef Stalin stoi w tłumie robotników, podbiega do niego mała dziewczynka:
- Wujku Stalinie, wujku Stalinie, daj cukierka!
Stalin na to:
- Spier..laj!!!
W telewizji komentarz:
- A mógł przecież zabić...

- Dlaczego francuzi tak bardzo boją się wojny?
- Też byście się bali, gdybyście nigdy żadnej nie wygrali.

W czasie mszy proboszcz zbiera na ofiarę. Widzi, że kobieta ma odłożoną dużą sumę pieniędzy w książeczce, podchodzi do niej, a ona nic nie wrzuca.
- Jak to moje dziecko, nie wesprzesz kościoła??
- Ale proszę księdza ja mam odłożone na fryzjera...
- Matka Boska nie chodziła do fryzjera!
- Pan Jezus też nie jeździł mercedesem.

_____________________________________________________________

I jeszcze miły teścik... Very Happy

Czy jesteś Gothem Question

"Jeżeli Twoje dziecko jest gothem, zmień to z pomocą Boga! Poniżej znajduje się lista znaków ostrzegawczych, które wskazują na to, że Twoje dziecko jest zagubioną owca i zeszło ze ścieżki Bożej. Kultura gotycka jest kulturą niejasną i często niebezpieczną, w której to nastolatki często pragną uczestniczyć. Wprowadza ona umysły młodych ludzi w wyimaginowany świat zła, ciemności i przemocy. Proszę, szukaj ich poprzez rozmowę, modlitwę i rodzicielską opiekę, aby wyplenić pokusy Szatana z duszy Twego dziecka, jeżeli pięć lub więcej punktów jej/jego dotyczy:

1.Regularnie nosi czarną odzież.
2.Ubiera koszulki z nazwą lub wizerunkiem rockowej grupy muzycznej.
3.Maluje oczy używając czarnych specyfików, maluje usta lub też paznokcie.
4.Nosi dziwną, srebrną biżuterię lub symbole (trzy szóstki, pentagram i inne symbole wyznające Szatana).
5.Wykazuje zainteresowanie w tatuażach i piercingach.
6.Słucha gotyckiej lub jakiejkolwiek innej anty-socjalnej muzyki. (Marylin Manson twierdzi, że jest antychrystem i wypowiada się publicznie przeciwko Panu. Proszę, wyrzuć takie płyty kompaktowe NATYCHMIAST.)
7.Zadaje się z innymi ludźmi, którzy ubierają się, zachowują i mówią ekscentrycznie.
8.Nie wykazuje zainteresowania w takich czynnościach jak: czytanie Biblii, modleniu się, chodzeniu do koscioła lub uprawianiu sportu.
9.Wykazuje rosnące zainteresowanie tematami: śmierć, wampiry, magia, vodoo i innymi, które dotyczą szatana.
10.Bierze narkotyki.
11.Pije alkohol.
12.Chce popełnić samobójstwo i/lub ma depresję.
13.Tnie się, przypala lub robi sobie krzywdę w kazdy inny sposób. (To satanistyczny rytuał, który poprzez ból odwraca uwagę od światła Pana naszego i Jego miłości. Poszukuj pomocy u psychologa.)
14.Narzeka na nudę.
15.Śpi bardzo długo lub bardzo mało.
16.Czesto nie spi w nocy.
17.Nie lubi światła słonecznego oraz innego światła.
18.Żąda często prywatności.
19.Spędza bardzo dużo czasu samotnie.
20.Żąda czasu sam na sam ze sobą oraz ciszy.(Prawdopodobnie to po to, by Twoje dziecko mogło rozmawiać ze złymi mocami poprzez medytację.)
21.Nalega, by spędzać czas z przyjaciółmi bez uczestnictwa dorosłego.
22.Nie szanuje autorytetu nauczycieli, duchownych, zakonnic, starszych itp.
23.Żle zachowuje się w szkole.
24.?le zachowuje się w domu.
25.Bardzo dużo je lub bardzo mało je.
26.Je żywność gotycką.
27.Pije krew lub wyraża zainteresowanie w tym kierunku.(Wampiry wierza, że to sposób by dosięgnąć Szatana. Takie zachowanie jest niebezpieczne i trzeba oduczyć tego NATYCHMIAST.)
28.Ogląda telewizję kablową lub inne skorumpowane media. (Zapytaj się w lokalnej parafii jakie programy telewizyjne są odpowiednie dla Twego dziecka.)
29.Gra w gry komputerowe, które sa brutalne.
30.Nadużywa internetu.
31.Kreśli symbole satanistyczne lub/i brutalnie potrząsa głową w rytm muzyki.
32.Tańczy poruszając się prowokacyjnie i seksualnie.
33.Wykazuje zainteresowanie seksem.
34.Onanizuje się.
35.Jest homoseksualny lub/i biseksualny.
36.Nosi przypinki, naszywki z wyrażeniami "Jestem gothem", "Jestem martwa" itp.
37.Twierdzi, że jest gothem.

Jeżeli pięć lub więcej punktów odnosi się do Twego dziecka, powinnieneś szybko zainterweniować. Kultura gotycka jest niebezpieczna, a Szatan 'rośnie' dzięki niej. Jeżeli któryś z problemów trwa, zapisz swoje dziecko na terapię psychologiczną."

_____________________________________________________________


ZABAWKI LAT MINIONYCH - słowniczek PRL'u

Armatka na korek
coś w rodzaju drewnianej pompki której wylot zatykało się dołączonym do zestawu korkiem. Energicznym ruchem wsuwało się tłoczek do armatki co powodowało wystrzelenie korka połączone z hukiem. Starsi koledzy uzyskiwali podobny efekt podczas otwierania wina. Dostępna na odpustach i pod kościołami.

Automatyczny ołówek
przedmiot pochodzący z Czechosłowacji. Po wykręceniu mechanizmu z obudowy, otrzymywało się niezbędną w szkole „splówkę”. Zaopatrzony był w sprytną temperówkę ukryta w przycisku ołówka. Najbardziej popularny kolor obudowy to brudno-żółty.

Bajki (kino domowe)
to kupowane w rolkach przeźrocza z bajkami, do wyświetlania za pomocą specjalnego rzutnika, zwanego często "projektorem". Bajki sprzedawane były w kioskach "RUCH-u" w małych plastykowych pudełeczkach. Na wieczku przyklejona etykietka z tytułem bajki. Do wyświetlania bajek służył ciężki, ebonitowy rzutnik, który po rozgrzaniu żarówki zaczynał wydzielać charakterystyczny swąd. Zbyt długie studiowanie jednego obrazka groziło wypaleniem w nim dziury.

Bierki
gra zręcznościowa wymagająca saperskiej precyzji i wewnętrznej dyscypliny. Po rozsypanie na stole plastikowych patyczków w różnych kształtach i kolorach, należało je po kolei zbierać, aż do "skuchy". "Skucha" następowała gdy w czasie podnoszenia bierki, któryś z patyczków poruszył się. Wygrywał ten kto zbierał najwięcej punktów. Bierki składały się z harpunów, bosaków, wioseł, zwykłych bierek i były odpowiednio punktowane.

Bosmanka (sznurek zakończony kulką)
wyplatało się ją ze sznurka do bielizny na bazie kulki z łożyska, piłeczki kauczukowej lub innego regularnego przedmiotu. Bosmanka nie miała konkretnego praktycznego zastosowania, była raczej czymś w rodzaju talizmanu czy fetyszu. Niektórzy potrafili jednak za jej pomocą, wyszarpnąć krzesło z pod siedzącego czy ułamać zeschłą gałąź z drzewa. Przypuszczalnie na popularność bosmanki miał wpływ Jorguś Pyzdra.

Chińska gumka
gumka o narkotycznym zapachu. Nie było sposobu by oderwać się od wąchania. Na większości gumek , prędzej czy później,
pojawiały się ślady zębów, pozostawione przez złamanych cudownym zapachem, właścicieli.

Chiński długopis
każdy go miał. Był ciemno bordowy, ze złotą skuwką, miał lekko wygięty wkład, pisał cienko na fioletowo i częsty przerywał. Nie rozlewał się jak inne długopisy.

Chiński piórnik
w latach 70-tych piórnik chiński to była podstawa szczególnie wśród dziewcząt. Plastikowe pudełeczka ze słodkim rysuneczkiem na miękkim (podszytym gąbką) wieczku. Piórnik zamykało się za pomocą magnesu (bardzo ważne bo magnesy wyjmowane z piórników miało bardzo wiele interesujących zastosowań). Niebagatelną sprawą był również fakt, że w piórniku znajdowało się lusterko. Oprócz chińskiej gumki pachnącej w piórniku należało mieć również chiński ołówek z gumką na końcu. W latach 80-tych pojawiły się polskie super tandetne podróbki chińskich piórników, gumek i ołówków.

Chińskie nalepki
omamiły większość dziewczyn pod koniec lat 70-tych. Prawdziwy szał (każdy z nas ich 500 miał). Były to takie wypukłe nalepki z gąbką w środku. Czasem miały wypukłe oczka, które się ruszały.

Długopis z widoczkiem
górna część długopisu wykonana była z przeźroczystej rurki zalanej jakimś płynem. Wewnątrz rurki działy się przedziwne rzeczy. A to nurkował kaczor Donald, padał srebrny śnieg lub przepływał jakiś statek. Czasami spotykało się egzemplarze dla
dorosłych. Odpowiednio manipulując długopisem, można było pozbawić odzienia tkwiącą w szklanej rurce piękność. Z czasem płyn w długopisie mętniał, a zatopione w nim figurki ulegały powolnemu rozkładowi.

Flamastry
przynoszone do szkoły jak relikwie, w często metrowych opakowaniach po 60 szt., pozyskiwane od rodziny powracającej z zagranicy (flamastry były w takich wypadkach podstawowym prezentem), prawie nigdy nie używane (z obawy przed wypisaniem), dokonywały żywota, wysychając w opakowaniu.

Gitara z żyletką
rodzaj temperówki do ostrzenia ołówków. Nie wielu znałem co by potrafili naostrzyć tym ołówek. Za to stylistyka na 5. Ciekawe co by się działo gdyby dziś wprowadzić do szkól takie gadżety?

Góralski piórnik
często spotykany drewniany pojemnik na przybory szkolne, z wypalanymi góralskimi motywami. Właściciel takiego piórnika, nierzadko używał „długopisu ciupagi”.

Haclówa
rodzaj broni zaczepnej, wykonywany w dwu wersjach:
Wersja ciężka – rączka wygięta (w kształcie kamertonu) z grubego drutu, najlepiej izolowanego, guma modelarska(kauczukowa) o przekroju kwadratowym. Pociski z wygiętych szpilek lub drutu.
Wersja lekka – wysnuwało się pojedynczą gumkę z gumy do majtek i mocowało ją bezpośrednie do palców ( kciuk i wskazujący). Hacel wykonywało się ze zrolowanego papieru. Można było w ten sposób rozsyłać po klasie korespondencję lub w czasie klasówki błagać o pomoc „kujona”. W ostateczności zawsze w kieszeni znalazła się jakaś wygięta szpilka.

Jajka na wodę
podstawowa oręż na lany poniedziałek, do czasu pojawienia się „Ludwika”.

Jo-jo na gumce
dość durna zabawka odpustowa, wykonana z trocin obleczonych w kolorowy celofan. Najbardziej pociągające było sprawdzenie
czy w trocinach nie ma ukrytej jakiejś tajemnicy.

Kalejdoskop
prześliczna zabawka, rozwijająca zmysł estetyczny i wyobraźnię. Była to rurka z twardego kartonu, jakby rodzaj lunety. Wewnątrz wyłożona lusterkami, na końcu znajdowała się wydzielona cześć, wypełniona kawałkami kolorowych szkiełek, koralików, kawałków plastiku. Obracanie kalejdoskopem powodowało przemieszczanie szkiełek, a ich obraz, odbity
w kilku lusterkach tworzył symetryczne wzorki cudownej urody. Działanie hipnotyczne i uzależniające. Notowano nawet kilku godzinne seanse bez przerw. Po uzyskaniu szczególnie efektownego wzorku, należało zmusić rodziców by delikatnie,
nie naruszając struktury, podziwiali nasze dzieło. Rodzic miał obowiązek wykazać oszołomienie wielkim plastycznym
talentem dziecka. Oszołomienie powinno potęgować się wraz z nowymi kompozycjami podsuwanymi do oceny, aż do osiągnięcia stanu histerii.

Kalkomanie
ozdobne obrazki naklejane za pomocą wody np. na meblościanki, glazurę, lustra, samochody itp. w celu upiększania wystroju wnętrz. Bardzo delikatne, często się rwały przy naklejaniu. Przywożone głównie z NRD, gdzie sprzedawane były na przykład z wizerunkami polskich aktorów.

Kapiszony
małe papierowe konfetti lub taśmy podobne do serpentyny, z wklejonym maciupkim ładunkiem hukowym. Kapiszony były amunicją do specjalnych blaszanych pistoletów. Miały nie najlepszą opinie z racji na mizerny huk, i spory odsetek niewypałów. Stosowane również do strzelania ze śrub. W nakrętkę spajającą dwie śruby wkładało się kilka kapiszonów lekko dokręcało i mocno rzucało się o chodnik.

Kawałek cegły
przedmiot po prostu niezbędny do zabaw na podwórku. Służył zarówno do rysowania torów „Wyścigu pokoju”, „klas”, „chłopków” jak i do przygotowywania podwórkowej zupy. Do bardziej monumentalnych prac stosowało się kawałki pustaków, do precyzyjnych – twardą czerwoną cegłę.

Kolejka PIKO
dla wielu, to wystarczający pretekst na postaranie się o syna, który był najlepszym alibi dla zakupu tego cacka. Kolejka pochodziła z NRD, u nas najczęściej sprzedawana w „Składnicach Harcerskich”. Zasilacze do kolejek były dodatkowo wykorzystywane do zasilania lampek choinkowych (dawały możliwość regulacji natężenia światła).

Korki
amunicja do korkowców. Sprzedawane w kwadratowych pudełeczkach wyściełanych trocinami. Podwórko znalazło dla korków wiele ciekawych zastosowań, z których najbardziej ryzykowne polegało na obraniu korka z papierowej masy. Wydłubany środek rzucony pod nogi przechodnia, wybuchał i dawał olbrzymią satysfakcję z dobrze wykonanej roboty. Podkładanie korka pod nogi od krzesła czy rozbijanie obcasem, też dawało sporo frajdy.

Korkowiec
blaszany pistolet do strzelania z korków. Przydawał się rzadko i w odróżnieniu od korków nie był zbyt popularny.

Kostka Rubika
wielkie szaleństwo początku lat 80-tych. Wymyślona przez węgierskiego wynalazcę Rubika. Układana w dzień i w nocy doprowadzała wielu do obłędu. Sześcian, zbudowany z mniejszych sześcianików w 6 kolorach, należało obracać w trzech płaszczyznach tak aby uporządkować kolory jednolicie dla każdej ścianki. Odbywały się w tej specjalności najróżniejsze zawody, gdzie mistrzowie osiągali czas kilkunastu sekund.

Krępina
podstawowy surowiec do wyrobu szkolnych materiałów propagandowych na wszelkie akademie i uroczystości. Główny budulec
karnawałowego stroju.

Latarenka
latarka własnej roboty, wykonana z płaskiej baterii i żaróweczki przyczepionej do baterii gumką recepturką. Przedmiot całkowicie bezużyteczny, wytwarzany dla satysfakcji lub z potrzeby posiadania.

Lusterko z Marusią
małe kieszonkowe lusterko, upiększone na odwrocie różnymi fajowskimi postaciami: Marusią, Szarikiem, Jankiem Kosem czy Winnetou. Czasem do lusterka można było dokupić etui z plastikowej ceraty. Jak większość najfajniejszych gadżetów, do kupienia pod kościołem.

Małe żołnierzyki
zestawy plastikowych żołnierzyków produkcji RFN. Sprzedawane w pudełkach po kilkadziesiąt sztuk. Z trzech podstawowych
zestawów najbardziej popularny to "Africa Corps "

Małpka na gumce
odpowiednik dzisiejszego yo-yo. Na cienkiej gumce wisiała futrzana małpka, którą kierowcy chętnie wieszali na przedniej szybie. Zamiast małpki można było nabyć trocinową kulkę na gumce. Zabawa była głupia ale nie było wyboru.

Mała drukarenka
rewolucyjny wynalazek do pisania donosów i anonimów. Używał jej Stanisław Anioł z serialu "Alternatywy 4" , do napisania wezwania na przymusowe leczenie odwykowe dla Balcerka. Składała się z maleńkich gumowych literek, które mozolnie układało się w specjalnym uchwycie. Potem używało się jak pieczątki, korzystając z dołączonej poduszki z tuszem.

Mały chemik
ponoć można było za jego pomocą jednorazowo wydestylować pół litra spirytusu. Dziewczynki miały do wyboru "małego lekarza" i "małego fryzjera".

Mały modelarz
kartonowe modele do sklejania, wydawane w formie gazetki. Niezwykle popularne i bardzo trudne do kupienia. Jeśli nie miało się odpowiednich znajomości w kiosku, zostawał "wolumen" gdzie jednak "modelarze" osiągały astronomiczne kwoty. Do klejenia używało się kleju "Hermol" lub "Butapren". Pięknie wykonany model można było następnie w efektowny sposób, spalić. W tym celu należało go wcześniej naszpikować saletrą, siarką zeskrobaną z zapałek, ewentualnie umieścić w wewnątrz
kapsel wypełniony benzyną.Dobrze wykonana praca dawała ogromną satysfakcję. Z ciekawszych modeli należy wspomnieć
o "samochodzie Lenina" czy autobusie "Berliet".

Mózg elektronowy
zabawka edukacyjna, która miała imitować sztuczną inteligencję . Należało prawidłowo skojarzyć obrazek z podpisem przez
wetknięcie w otwory, metalowych bolców. Prawidłowa odpowiedź była nagradzana zaświeceniem się żaróweczki. Było kilka
zestawów tematycznych( np. znaki drogowe). Jednak po 20 min. zabawy , średnio rozgarnięte dziecko doskonale wiedziało które pary otworów zamykają obwód i do udzielania prawidłowych odpowiedzi nie potrzebne były nawet plansze z rysunkami. Z wymontowanej baterii i żaróweczki, zawsze można było jeszcze zrobić "latarenkę" (patrz- latarenka).

Niutnia
kawał plastikowej rury, który na skutek wymachiwania wydawał dziwne, wkurzające dźwięki.

Nunczako
po tym jak w kinach pojawił się absolutny hit "Wejście smoka" , arsenał broni podwórkowej wzbogacił się o nunczako. Wykonać trzeba było je oczywiście samemu z dwóch kołków (najlepsze były trzonki do młotków), które połączone były kawałkiem łańcucha mocowanego do kołków za pomocą zagiętych gwoździ. Zgodnie z tajemnymi zasadami
Klasztoru Szaolin, sznurek musiał być dokładnie dopasowany do rozstawu oczu właściciela. Była to broń absolutnie zabroniona (była wyjątkowo niebezpieczna zwłaszcza dla właściciela, ujawnienie jej w obecności starszych gwarantowało konfiskatę i szereg innych represji) i dlatego każdy trzymał ja w skrytości za pazuchą i tylko w zaufanym podwórkowym towarzystwie wyciągał go i machał bez ładu i składu często obijając sobie ręce.

Ołówek kopiowy
ołówek do ślinienia. Namoczony śliną pięknie się rozmazywał i zostawiał na języku fajowskie plamki. Odbiór przesyłki pocztowej czy inny ważny dokument, można było podpisywać wyłącznie ołówkiem kopiowym.

Pas szeryfa
pas z miejscem na naboje i dwiema kaburami, w których można było nosić korkowca lub pistolet "precyzja" . Równie chętnie noszony przez szeryfów, których wyróżniała specjalna gwiazda z wizerunkiem jednego z bohaterów "Bonanzy" jak i przez Indian w charakterystycznych pióropuszach. Pas szeryfa miał prawo nosić też Janek z "Czterech pancernych".

Plastelina
sprzedawana w kartonowych pudełkach po 6 wałeczków, służyła głównie jako amunicja do "splówek". Występowała w charakterystycznych, brudnych kolorach. W szkole można było jej używać do wlepiania we włosy dziewczynom.

Piłeczka kauczukowa
piłeczka z twardej gumy wielkości piłeczki pingpongowej. Miała tę właściwość, że odbijała się bardzo mocno w zupełnie nie
kontrolowany sposób. Rzucało się ja z całej siły o podłogę i obserwowało się jakie wyrządzi szkody.

Piłkarzyki
wspaniała gra symulująca grę w piłkę nożną. Za pomocą małych plastikowych piłkarzyków umocowanych na sprężynkach, rozgrywało się wspaniałe mecze polskiej reprezentacji z Brazylią. Piłkę zastępowała mała kulka od łożyska. Zielona, blaszana murawa i czerwone, drewniane bandy. całość wielkości ok.50cm.x70cm.

Pistolet na kapiszony
straszna blaszana tandeta. Szkoda było na to marnować kapiszonów.

Proca
proca jaka jest, każdy widzi. Widełki z wierzby, guma modelarska (płaska lub kwadrat), czasami podwójnie składana, no i skórka na kamień lub kulkę metalową. Najważniejszym parametrem procy, sprawdzanym komisyjnie na podwórku, było "czy dobrze nosi".

Prasowanki
pomysł na przełamanie mizerii i monotonni na rynku odzieżowym. Za pomocą żelazka mogliśmy ze zwykłej podkoszulki uzyskać wspaniałą, awangardową koszulę z wizerunkiem Bruce Lee. Dla melomanów prsowanka z Iron Maiden. Wielki szpan i elegancja.

Precyzja
pistolet blaszany z wytłoczonym napisem "precyzja". Podstawowy oręż dla Janka Kosa lub kpt. Klossa. Podczas strzału wdawał bardzo charakterystyczne "pyknięcie". Bardzo często przy złej eksploatacji rozpadał się na dwie części.
Broń masowa z racji obecności w każdym papierniku i sklepie z zabawkami. Broń o niskiej wartości szpanerskiej. Występował
też pistolet "Design" wzorowany na Klossowej "parabelce" .

Przybijanka
któż się tym nie bawił? Do pilśniowej płyty, przybijało się gwoździkami, różnokolorowe , drewniane figury geometryczne aby utworzyć wzór narysowany na dołączonych obrazkach. Bardzo przyjemne!!! Młotek i gwoździe były jak najbardziej
prawdziwe i dlatego często wykorzystywane przez dorosłych do celów gospodarczych.

Pytka
wisiorek do kluczy wykonany własnoręcznie z drenów od kroplówek.

Radyjko z bąkiem
barbarzyńska zabawa polegająca na złapaniu do pudełka od zapałek, bąka (trzmiela) i przykładaniu go do ucha w celu słuchania audycji. Wkład do radia mogła czasami zastąpić tłusta mucha ze śmietnika lub chrabąszcz. Rozwinięciem tej okrutnej rozrywki było przywiązanie do nogi owada nitki i puszczenie go wolno. Pomimo licznych głosów oburzenia,
"radyjko" cieszyło się durzą popularnością.

Scyzyk
obowiązkowe narzędzie do gry w pikuty, państwa, statki, do wykonania procy i szpanowania przed kolegami.

Siateczka po włoszczyźnie
dwie lub trzy elastyczne siateczki, rolowało się niczym skarpetki i w ten sposób powstawała wspaniała piłeczka do różnych gier
uprawianych na klatkach schodowych w szkole i w blokach.

Śliskie buty
w zimę to powód do dumy, i obiekt zazdrości kolegów. Buty można było "podrasować" , ścierając pilnikiem bieżnik na podeszwie. Najlepsze były podeszwy z tzw. słoniny. Czasem dobre śliskie buty nosiło się na górkę nawet gdy były trzy numery za małe.

Strzykawki jednorazowe
wykorzystywane jako broń jednostrzałowa na lany poniedziałek, a na co dzień po napełnieniu benzyną, jako miotacz ognia.

Tiki-tyki
dwie kulki umocowane na sznurkach. Przedziwny wynalazek do obtłukiwania własnych dłoni. Zabawa polegała na rytmicznym rozhuśtaniu kulek, tak żeby obijały się o siebie (góra-dół) i wydawały głośny klekot. Po wejściu w trans można było tak walić aż do osłabnięcia dłoni, co kończyło się bolesnym obiciem nadgarstka. Kulki wykonane były z jakiegoś ciężkiego i twardego tworzywa. Było takie powiedzonko: "Szczyt techniki? -zrobić z jajek tiki -tiki"

Wentyl rowerowy
nadawał się do wytwarzania tzw. "parówek". Wentyl napełniło się pod ciśnieniem wodą (za pomocą wykonanej z papieru redukcji do wylewki kranu) i tak przygotowany rekwizyt wypuszczało się na wolność. Fruwał podobnie jak balon z uchodzącym
powietrzem, ale dodatkowo sikał wodą. Stosowano również cięższy kaliber w oparciu o prezerwatywy krajowej produkcji (innych zresztą nie było). Podobno były w stanie pomieścić nawet 25 litrów wody. Zespół podwórkowy pod wodzą kolegi "Anjou", standartowo napełniał do 15 litrów. Jeśli uchwyciło się korzystny przyczółek na dachu bloku w okolicach kościoła, można było siać panikę i spustoszenie , aż do momentu haniebnego pojmania przez dozorcę.

Zakładka do książki
robiona na zetpetach, lub w domu - dwa kawałki kliszy fotograficznej, w środek włożone suszone kwiaty, kawałki papieru kolorowego lub jakieś rysuneczki, kawałki kliszy "zszyte" kolorową muliną przetykaną przez boczną perforację kliszy i na końcu zaplecioną w jakiś warkoczyk. Dobry prezent dla mam i tatków pod choinkę. Dodam jeszcze, że były też wersje komercyjne kliszowych zakładek, sprzedawane jako pamiątki z różnych miast z umieszczonymi wewnątrz zdjęciami najważniejszych zabytków i pomników.

Zeszyt szkolny
zeszyt 16 - kartkowy, wykonany z makulatury, z okładką w kolorze brudno-niebieskim, nadrukowanym miejscem na nazwisko i przedmiot. . Cena 1 zł. Dla podniesienia estetyki, obkładany w kolorowe gazety, lub plastikowe okładki z miejscem na wsuniecie karteczki z danymi właściciela. Dla bardziej ambitnych sprzedawano wersje 32 i 60 kartkowe. Do zeszytu dodawano bibułę. (do czystych dodawano rygę)

Żelaźniaki
zwane tez "resorówkami" to małe modele samochodów wykonane z żeliwnych odlewów. Najbardziej cenione żelażniaki pochodziły z Angielskiej firmy Matchbox. Ważne było by nagromadzić ich jak najwięcej. Modele które najlepiej podskakiwały były wystawiane do walki na torach Matchboxa lub naturalnych, wydrążonych w pochyłościach terenu.

Żołnierzyki z kiosku
dość spore żołnierzyki na szerokich podstawkach, wykonane z plastiku ręcznie malowane. Gromadzone bez żadnej koncepcji tworzyły egzotyczne armie, gdzie ułani wraz z kosynierami atakowali Indian, wspieranych przez czołgistów. Stały na wystawie każdego kiosku RUCH-u.

_____________________________________________________________

I jeszcze jeden kawał:

Przychodzi mały Jasio do ojca, i pyta się go:
- Tato, a jak działa państwo?
- Zaraz ci to wytłumaczę. Ja przynoszę pieniądze do domu, więc jestem kapitalistą. Mama decyduje, co z nimi zrobić, więc jest rządem. Ciebie się słucha, więc jesteś ludem. Twój młodszy braciszek to przyszłość. Dziadek dba, żeby wszystko było dobrze zrobione, więc jest związkami zawodowymi. Nasza pokojówka pracuje, więc jest kadrą pracowniczą. Zrozumiałeś?
Jasio powiedział, że musi się nad tym zastanowić i poszedł spać. W nocy obudził go jego młodszy braciszek, który narobił w pieluchę. Więc Jasio poszedł do matki, ale nie zdołał jej obudzić. Poszedł więc do drugiego pokoiku, patrzy, a tam ojciec zabawia się z pokojówką a dziadek sie przygląda. Więc Jasio nie wiedząc co robić poszedł spać. Nazajutrz ojciec pyta go, jak funkcjonuje państwo. Jasio na to:
- Rząd śpi, kapitalizm wykorzystuje kadrę robotniczą, związki zawodowe się temu przyglądają, ludu nikt nie słucha, a przyszłość leży w gównie.

Uwaga z religii: "zamiast przeczytać 'Synem pierworodnym' przeczytał 'Synem pie****ym'." Nawet tego nie zauwazył dopiero rechot kumpli i mina katechetki mi uświadomiły mu że cos jest nie tak...

_____________________________________________________________

Wspomnienia kierownika wesołej budowy [autentyk!]

Wypadki na budowie niestety się zdarzają. Moje 'Czerwone Brygady' (choć z
reguły robiły wszystko, żeby nie ulec wypadkowi, czyli po prostu migały
się od roboty) czasami również się gdzieś tam obiły, podrapały czy
wlazły na jakiś gwóźdź. W takich przypadkach zgłaszało się wypadek, po czym na budowę
przyjeżdżał funkcjonariusz BHP, który spisywał protokół powypadkowy. IQ
tego gościa było chyba niewiele wyższe niż temperatura ciała, toteż
Czerwone Brygady nazywały go krótko a dosadnie: "Behapiz*a" (pardon my
French).

Kiedyś przy robotach zbrojarskich chłopki przeciągały pręty zbrojeniowe z wiązki pod nożyce, jakieś 20 metrów po równej drodze. Jeden się potknął i rozbił sobie ryja . Nic wielkiego, obmył się, zdezynfekowałem mu przygryzioną wargę wodą utlenioną i nazad do roboty, ale wypadek trzeba było zgłosić. Wzmiankowany funkcjonariusz behape pojawił się po dwóch dniach, jak
zwykle oszołomiony poczuciem misji. Wezwał poszkodowanego i świadków, przesłuchał, a jakże, i popełnił protokół. Oryginał zabrał, a kopię dostałem do akt budowy.

Przeczytałem go i walnąłem takiego rotfla, że o mało nie musiałem znów zgłaszać wypadku...

W protokole stało jak wół: PRACOWNIK DOZNAŁ URAZU WARGI WSKUTEK CIĄGNIĘCIA DRUTA.

_____________________________________________________________

*TAK KUPISZ SAMOCHÓD!*

Język reklamy staje się coraz bardziej kuszący, ale zarazem i bardziej skomplikowany. Dla wszystkich, którzy czują się zagubieni w mnogości ofert i haseł promocyjnych - publikujemy słowniczek najczęściej spotykanych sformułowań reklamowych wraz z objaśnieniami.


Oferta specjalna!
Słuchaj gościu, mamy troche wózków, które nie zeszły z magazynu...

Gwiazdkowa promocja!
Rozumiesz, jest problem, żeby to wypchnąć jeszcze w tym roku...

Taniej o 1000 zł!
To gówno i tak nie jest tyle warte, ale niech ci sie wydaje, że masz fart...

Jazda próbna!
Mamy wyszykowany jeden wózek, taki z napisami na odrapanych miejscach, który jeszcze jakimś cudem się toczy...

Lakier metalic gratis!
Jak ubieraliśmy choinkę w magazynie, to się nasypało trochę brokatu do puszki z farbą - no wiesz, robiliśmy
podmalówkę po tej stłuczce podczas jazdy próbnej...

Kup jeszcze dzisiaj! Oferta ograniczona!
Słuchaj, kurna, jak się nie pospieszysz, to po nowym roku te pudła nie pójdą nawet za pół ceny, i będzie problem, bo
mamy full magazyn, a na cle czeka jeszcze drugie tyle...

Poduszka powietrzna dla pasażera gratis!
Druga kierownica też... Tylko nie pytaj, gdzie jest poduszka dla kierowcy. Wiesz jak jest, chłopaki na montażu trochę
popili i kalka z rysunkiem technicznym odwróciła im się na drugą stronę...

AC/OC gratis!
I tak żaden uczciwy złodziej się tego nie tknie... A jak przywalisz w drzewo, to i tak poduszka jest po drugiej stronie...

Szukaj gwiazdek na samochodach - możesz zyskać 1000, 2000, 3000zł!
Niech ci się nie wydaje pajacu, że robimy ci grzeczność. Musieliśmy je jakoś oznaczyć, bo jak zginęły faktury z fabryki i
protokoły z oględzin, to wszystko zaczęło się pieprzyć. Te z jedną gwiazdką stały w lipcu tydzień w wodzie, z dwoma - dwa tygodnie, z trzema...

Pojedź na wakacje swoim nowym samochodem!
Lepiej kup to truchło w lecie. Nie ma mowy, żeby zapalił w zimie...

Zrób przyjemność całej rodzinie!
Będziecie go, kurna, wszyscy pchać...

Ogrzewanie tylnej szyby gratis!
Żeby wam ręce nie zmarzły przy pchaniu...

_____________________________________________________________

*Z forum Gazeta.pl*

Znalazłam na innym forum,ale się uśmiałam...dawno już nie jechałam
autobusem,ale pod wpływem lektury wspomnienia powróciły...polecam na poprawę
humoru
napewno je znacie:-)))

Babcie w autobusach:
Łowcy krzeseł - gdy autobus się zatrzyma i otworzy drzwi, Ty nawet nie
zdążysz sobie tego uświadomić, a ona już siedzi.

Babcie-akrobatki - widząc wolne krzesło po drugiej stronie autobusu, w
cudowny sposób odzyskuje mobilność, wrzuca laskę pod pachę i biegnie do
krzesła, co sił w nogach.

Są jeszcze babcie alpinistki, które wspinają się po stopniach autobusu, lub
tramwaju. Najbardziej śmieszne są, gdy wspinają się w pierwszych drzwiach
U-boota, po czym idą kawałek, pokonują następne schodki i siadają na niskim
poziomie Smile . Inne ambitne muszą wleźć do Mana albo odkurzacza tylnimi
drzwiami i z wielkim trudem wspiąć się na siedzenia na końcu busa, mimo że z
przodu mają niską podłogę.

Borostwory - ogromne babcie w futrzanych płaszczach zajmujące z reguły 1,5
-2 miejsc siedzących. A niejako przeciwieństwem borostworów zajmujących dwa
miejsca są babcie towarzyskie, które koniecznie muszą zmieścić się koło
osoby siedzącej w Manie, na tzw. "półtoraku". Bardzo ciekawa jest
obserwacja jak one próbują tam usiąść Wink . Najpierw siadają bokiem na samym
brzegu, potem powoli wykonują obrót o 90° i wtedy dociskają drugą osobę do
okna. W przypadku siedzenia na podeście cały czas trwa walka o utrzymanie
dupy na miejscu podczas zakrętów Wink .
Babcie-wilki - atakują wataha, ich szczekanie rozlega się na cały autobus i
wygryzają każdego z ich siedzeń.

Babcie LOKOMOTYWY - jak siedzisz w autobusie, staja nad Tobą i zaczynają
sapać. Niektóre sapią tak intensywnie, że czujesz, co jadła kilka godzin
temu.

Szczególną odmianą jest babcia Lord Vader. Sapie w szczególnie niemiły,
metaliczny sposób. Człowiek tylko czeka na moment, kiedy zadupi go
posługując się ciemną stroną mocy Wink .

Babcie ankieterki - na kilka przystanków przed ich docelowym przepytują
ludzi, kto kiedy wysiada i starają się odpowiednio ustawić wszystkich w
przejściu.

Są jeszcze babcie, które jak im się miejsca ustąpi, to sadzają na nim
wnusięta.

Babcia "Last Minute": nie wstanie przed swoim przystankiem, ale siedzi
twardo do samego końca i podrywa dupsko i przebija się do wyjścia jak kula
armatnia dopiero wtedy, gdy ludzie zaczynają (na jej przystanku) wsiadać do
transportera.

Babcia "Dromader": widywane niegdyś w dużych ilościach koło HIT'a (obecne
TESCO). W busie najpierw ląduje ciężko jedna pełna siata, potem druga, na
końcu tarabani się staruszka wciągając za sobą wyładowany wózeczek. Potem
przewala się z tym wszystkim jak walec przez zatłoczony autobus. Zawartość
siat stanowi zazwyczaj jakieś 20 kilogramów cukru lub tyle samo mąki, woda
w pięciolitrowych butlach (szczyt zidiocenia!) i inna masówka, zakupiona
zapewne dla całej kamienicy. Mi by się nie chciało tachać tych kilogramów,
więc uważam, że tym babciom nie należy ustępować miejsca.
Babcia "Predator": najbardziej obrzydliwy, wredny typ. Pokonuje nieraz
spore dystanse do przystanku, ale już w busie czy tramwaju nie jest w stanie
przejść tych 6 metrów do wolnego miejsca, tylko staje nad kimś młodszym i
terroryzuje go. Biedni młodzi ludzie kierując się kindersztubą ustępują
grzecznie i przenoszą się gdzie indziej. A to jest błąd! Takiej babci
trzeba wymownym wzrokiem pokazać wolne miejsce. Jak nie zareaguje, to z
łokcia i opluć Wink)).

Babcie - siatomioty: Wsiada sobie taka jedna do autobusu (ew. tramwaju),
czujnym zwinnym okiem namierzając pozycję wolnego krzesła oraz najbliższego
kasownika. Po przekalkulowaniu i zrobieniu symulacji (chodzi o trójwymiarową
symulację ruchu współpasażerów w najbliższych 10 sekundach nałożoną na plan
przestrzenny krzesło-kasownik-własna pozycja) rzuca siatą w stronę wolnego
krzesła a sama kasuje bilet. Po czym z godnością zdejmuje siaty z
siedzenia,żeby rozgościć się na wcześniej zarezerwowanym miejscu.
Dotychczasowy rekord dzierży babcia, która po wtoczeniu się do starego Jelcza
(a profilaktycznie zrobiła to dość głośno) miotnęła przed moim nosem solidnie
wyglądającą siatą z co najmniej 5 kilogramami cukru/mąki/innego popakowanego
badziewia na dobre trzy metry. Jestem pod wrażeniem, szczególnie, że nie
potrzebowała do tego zbyt wielkiego zamachu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schamann dnia Czw 10:51, 12 Kwi 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
$lazi
Offtoper



Dołączył: 19 Lut 2007
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/10
Skąd: to miejsce na mapie gdzie kończy się papier:D

PostWysłany: Śro 20:51, 28 Lut 2007    Temat postu:

hahaha jak będę się bardzo nudził to to przeczytam xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Schamann
Administrator



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Ex-Stolica

PostWysłany: Pią 15:35, 02 Mar 2007    Temat postu:

Lol, w końcu się przynajmniej ktoś odezwał... Czy to znaczy, że jestem nudny??!!! Twisted Evil

A tu jeszcze dorzucam coś wesołego, bo zdaqje się, że ktoś tu jednak wchodzi...

_____________________________________________________________

AUTOSALON
sztuka w trzech aktach

AKT 1

Wnętrze salonu samochodowego znanej marki. Duże przeszklone okna wychodzące
na ulicę zalepione informacjami o zniżkach i promocjach. Na ścianach
foldery reklamowe i informacje o niezwykle korzystych kredytach. W środku
stoliczek i sofa dla klientów, dwa-trzy pokazowe samochody, i półokrągły
kontuar za którym siedzi rozwalony w fotelu znudzony SPRZEDAWCA i gra na
komputerze w jakąś strzelankę. Oprócz sprzedawcy w salonie nikogo nie ma.
Nad wszystkim unosi się dobrze zauważalne widmo recesji.

Słychać gong towarzyszący otwieraniu się drzwi wejsciowych. Sprzedawca
zrywa się, zdejmuje nogi z kontuaru i wyłącza grę. Wchodzi KLIENT -
mężczyzna w wieku lat około pięćdziesięciu-sześćdziesięciu, o pospolitej,
nalanej twarzy, lekko łysiejący, włosy niechlujnie zaczesane. Ubrany jest w
elegancki, ale źle leżący garnitu. Pod pachą trzyma wypchaną czymś
plastikową torbę, tzw. reklamówkę. Widać że klient jest lekko onieśmielony,
próbuje jednak grać ważniaka.

K: (władczo) Halo! Młody człowieku! Czy to ty tu obsługujesz?

S: Słucham szanownego Pana

K: Samochód chciałem kupić! Jedną sztukę!

S: Tak, oczywiscie... Szanowny pan chiałby kupić sobie samochód. Jeden. A
konkretnie to jaki?

K: (bez chwili wahania) Zielony. Albo czerwony. I jeszcze, żeby miał taką
farbę co to się tak w słońcu iskrzy i migocze, rozumiesz pan?

S: (profesjonalnym tonem) Tak, oczywiście, chodzi o metalic.

K: (z oburzeniem w głosie) No pewnie że metalik! Czasy plastikowych
samochodów to się już skończyły, panie młody! Pan to mleko masz pod nosem i
tego nie pamietasz, ale szwaby robiły kiedyś taki samochód. (mentorskim
tonem) Ale to se ne wrati, panie młody. Więc ja chcę przyzwoity samochód z
metalu, panie młody! ME-TA-LIK!

S: (tłumiąc śmiech) Taak, oczywiście, z metalu. Coś znajdziemy. Ale
konkretnie jaki samochód?

K: (patrząc na sprzedawcę podejrzliwie) Przecież już raz mówiłem. Pan
głuchy jesteś, panie młody? Zielony. Albo czerwony. Żona by chciała
czerwony, ale między nami mówiąc, panie młody (sciszonym głosem) to ja wole
zielony. Jak pan powiesz że czerwonych nie ma, to się nie zmartwie.

S: Oczywiście, zielony, tak, jasne... Oczywiście, mamy zielone... Ale może
mógłby szanowny pan nieco sprecyzować swoje wymagania? Nasza firma
produkuje różne samochody. (wyuczonym tonem) Może w związku z tym
zaprezentuję szanownemu panu pełne spektrum szerokiej gamy oferty naszej
firmy w segmencie samochodów osobowych. Firma nasza, będąca liderem...

K: (przerywa, patrząc na sprzedawcę wzrokiem głodnym rozumu) Że jak pan
mówisz?

S: Chodzi o to, proszę szanownego Pana, który z modeli samochodów
produkowanych przez naszą firmę życzy Pan sobie...

K: (patrząc na sprzedawcę jak na idiotę, prawie krzyczy) Jakich znowu
modeli? Pan ocipiał, panie młody?! Ja nie chcę żadnych modeli! Czy ja
trafiłem do sklepu z zabawkami? Ja chcę prawdziwy samochód, taki do
jeżdżenia, a nie model!

S: (z lekka osłupiały) Aaaa... rozumiem. Taki do jeżdzenia. Właśnie miałem
powiedzieć, że samochody produkowane przez naszą firmę znakomicie nadają
się do jeżdzenia. Tak. Bez wątpienia. Jednakowóż, produkujemy wiele róznych
mod..., znaczy się, rodzajów samochodów. Jedne są duże, inne małe, jedne...

K: (władczym głosem) Duży! Największy jaki macie. Byle gównem dupy woził
nie będę.

S: No to oczywiście Superstar... ekskluzywna limuzyna z wyższego segmentu,
wyposażona...

K: (patrząc podejrzliwie) Zaraz, zaraz! Jak pan mówisz? Jakie co z czego?

S: Taki luksusowy wózek. Produkowany w kilku wersjach nadwoziowych, z
silnikami wolnossącymi o pojemnosciach od 1.8 do 3.0 litra, silnikami z
doładowaniem 2.5 i 3.0 litra, oraz silnikami wysokoprężnymi 2.6 i 3.0
litra, ten ostatni także z doładowaniem...

K: (przerywa, lekko oszołomiony) Rzucasz pan cyferkami jak Belka w sejmie,
panie młody. A tak po ludzku, to o co się rozchodzi?

S: Po prostu, podałem w jakie silniki wyposażany jest ten mod..., ten
samochód.

K: (nieufnie) A po kiego grzyba mi tyle silników? Jeden nie starczy? Psują
się często, czy jak?

S: Oczywiście, że starczy. Chodzi o to, że może pan szanowny sobie wybrać,
jaki silnik chce mieć pan w swoim samochodzie.

K: No patrz pan, jaka Ełuropa. Wybrać se mogę. (zgryźliwie) A może byś mi,
panie młody, coś doradził. Za coś panu płacą chiba, młody człowieku.
Cyferkami rzucać, to i ja potrafię panie młody! Osiem! Dwanaście! Trzy!
Pięćdziesiąt cztery!

S: (próbuje zachować powagę) Im większy silnik, tym lepsze są osiągi
samochodu. Ale samochód z większym silnikiem jest droższy. Taki silnik pali
też więcej paliwa, zatem jest kosztowniejszy w eksploatacji. Może pokaże
panu cennik...

(Klient klepie ręką po wypchanej plastikowej torbie. Słychać szelest
papieru)
K: (pobłażliwym tonem) Ceną nie zaprzątaj sobie głowy, młody człowieku.

S: Skoro tak, to polecam panu silnik 3.0 z turbodoładowaniem. To wysokiej
klasy jednostka napędowa, sześciocylindrowa w układzie widlastym, z
wielopunktowym wtryskiem paliwa i kolektorem dolotowym o zmiennej...

K: (przerywa) Przestań gadać szyfrem, młody człowieku, bo się wkurwię.
Powiedz pan, jak człowiek: ma kopa?

S: Zajebistego!

K: (zadowolony) No, i potrafisz pan gadać po ludzku, panie młody!

S: (rozluźniony) Rozumiem, że szanowny Pan życzy sobie pełną opcję: sprzęt
grający wysokiej klasy, klimatyzacja, skóra, pełna elektryka?

K: (pobłażliwie) To się chyba rozumie samo przez się, młody człowieku! A
będzie zielony?

S: Akurat mamy egzemplarz w kolorze zielonym na stanie. To może pokaże
szanownemu panu z bliska...

(podchodzą do stającego w rogu zielonego Superstar-a. Sprzedawca otwiera
drzwiczki i pokazuje wnętrze)

K: (z zadowoleniem) Taaaaak, to jest to! (rozgląda się po wnętrzu) A te
fafkulce tu na dole, pod fotelem, to nie będą przeszkadzać? Ja bym chciał
nogi trzymać w tym miejscu...

S: Że co proszę..? Co pan ma na myśli?

K: O, te tutaj...

S: (maksymalnie zaskoczony) To są pedały!

K: Pedały? Myślałem że pedały są w rowerze! Czy muszę pedałować w czasie
jazdy? Mówił pan, panie młody, że tu jest silnik?

S: Oczywiście że jest silnik. Nie musi pan pedałować w czasie jazdy. To
znaczy... eeee... pedałami reguluje się pracę silnika... eee... i
hamulców...

K: (z przyganą) Coś pan kręcisz, panie młody! To w końcu, będę musiał
pedałować? Czy to jest bardzo męczące?

S: Nie będzie pan musiał pedałować! Na pedały NACISKA się żeby przyśpieszyć
lub zahamować...

K: Bo jak byłem mały, to miałem taki samochodzik dziecinny... On też miał
pedały... I żeby jechać, trzeba było je na przemian naciskać... dokładnie
tak jak pan mówisz. Pan jesteś pewien, panie młody, że to co pan mi
pokazujesz to prawdziwy samochód? Nie czasem ten "model", który mi pan
proponowałeś na początku?

S: (z rozpaczą) To NIE JEST MODEL! Każdy prawdziwy samochód ma pedały! Nie
trzeba ich na przemian naciskać! Nawet jest to niewskazane... Naciska się
żeby przyśpieszyć lub zahamować... (do siebie) O Chryste Panie...

K: Trochę mnie pan uspokoiłeś, młody człowieku. Dobrze... O pedałach już
wiem. Ciekawe, czym jeszcze pan mnie zaskoczysz...

S: (patrząc niepewnie na klienta) Ten tego... czy mogę szanownemu panu
zadać jedno pytanie..?

K: Oczywiście. Proszę pytać, młody człowieku. Słucham...

S: (z zakłopotaniem) Czy szanowny Pan ma w ogólę prawo jazdy?

K: (oburzony) Oczywiście! Mam takie prawo! Gwarantuje mi je konstytucja!
(patetycznie) Żyjemy w demokratycznym państwie prawa, jakbyś tego nie
zauważył, młody człowieku!

S: (nieco zbity z tropu) Tak, tak, oczywiście, konstytucja... Ale do
jeżdzenia samochodem po drogach publicznych musi pan szanowny posiadać
specjalne zezwolenie. Taki kwitek, który...

K: (pobłażliwym tonem) Panie młody, to już nie te czasy kiedy na wszystko
trzeba było mieć zgody, pozwolenia, zezwolenia, kwitki... (groźnie) Więc
niech pan młody głupot nie gada, tylko proszę mi pokazać jak się obsługuje
to auto. Ja płacę i wymagam!

S: No dobrze. To kółko tutaj, to jest kierownica. Używa się ją w celu...

K: (wściekły) Pan sobie chyba kpisz ze mnie, panie młody! Pan masz mnie za
idiotę!? WIEM co to jest kierownica! (klient wykonuje kilka zamaszystych
obrotów kołem kierownicy, aby udowodnić że wie co to jest kierownica)

K: (nieufnie) A ten dzyndzel, tutaj, to co to jest?

S: Dźwignia zmiany biegów. Jeśli pan chce zmienić bieg, to wtedy...

K: Nie chce! Proszę mi ustawić od razu tak żeby było dobrze! Nie będę nic
zmieniać! Potem mi powiecie że coś zmieniałem i popsułem!

S: (tonem perswazji) Trzeba zmieniać biegi w czasie jazdy

K: Jak to "trzeba"? A jak ja nie chcę to kto mnie zmusi?

S: Noo, jakby to powiedzieć. Rusza się zawsze z pierwszego biegu. Ale na
pierwszym biegu nie da się osiągnąć dużych prędkości, więc potem zmienia
się na drugi, potem na trzeci i tak dalej...

K: (zniesmaczony) Kretyńskie rozwiązanie! I tak ciągle trzeba zmieniać? Ile
tych biegów jest?

S: Pięć.

K: Pięć biegów! Bez sensu! A nie ma pan młody takiego samochodu który ma
tylko jeden?

S: Posiadamy też samochody z automatyczną skrzynią biegów. Wtedy nie trzeba
nic zmieniać bo zmieniają się same. Tylko się ustawia czy chce się jechać
do przodu czy do tyłu.

K: Ja nie będę jeździł do tyłu, panie młody. Zawsze do przodu, nigdy wstecz
- to moja dewiza życiowa. Proszę mi pokazać to auto co w nim nie trzeba
zmieniać! Nie można było tak od razu, tylko musiał pan dupę zawracać?

S: Samochód z automatyczną skrzynią biegów jest dużo droższy

K: Powiedziałem, młody człowieku, żebyś nie zamartwiał się nie swoimi
problemami. Chcę go obejrzeć!

S: W związku z tym propnuję, byśmy wyszli na plac manewrowy.

KURTYNA

AKT 2

Plac manewrowy na zapleczu salonu. Nieduży teren, jakiś metr poniżej
poziomu ulicy, otoczony niewysokim betonowym murkiem. Prawie pusty, tylko w
jednym rogu stoi kilka pojemników na śmieci, a naprzeciwko murka
zaparkowana jest luksusowa, czarna limuzyna.

Sprzedawca prowadzi Klienta w stronę samochodu.

K: (z pretensją w głosie) Zaraz! On jest CZARNY! Miał być, kurna, zielony.
Pan jesteś tym, jak mu tam, dalto... tego... no, tym od kolorów, panie
młody?

S: (konfidencjonalnie) Tak między nami to te najdroższe wersje są zawsze
czarne. Widział pan szanowny kiedyś jakiego premiera, albo inszego
ministra, żeby zielonym przyjechał? No chyba że wojskowy. A tak, to
zielonymi plebs jedzi...

K: (takim tonem, jakby nigdy nie uważał inaczej) Ma pan słuszność, panie
młody. Cały czas starej mówię, że prawdziwa kurtula to czarny. Ale głupie
babsko się na zielony uparło. Ale co ja się babą będę przejmował. Mam
rację, panie młody?

S: (uśmiechając sie pod nosem) Jasne, że tak!

(Klient otwiera drzwiczki i sadowi się za kierownicą. Sprzedawca stoi obok
przy otwartych drzwiach kierowcy.)
K: Noooo, to rozumiem. Full luksus. (z pretensją, pokazując na dźwignię od
automatycznej skrzyni biegów) Ale ten dzyndzel tu dalej sterczy...

S: Tu się właśnie ustawia, czy pan chce jechać w przód czy w tył. Teraz,
żeby pojechać do przodu, po włączeniu silnika musi Pan przesunąć wajchę w
pozycję oznaczoną literą "D", i to wszystko.

K: Dlaczego oznaczoną "D"?

S: Hmmmm.... to jest skrót od "Do przodu"!

K: A litera "N"?

S: W pozycji "N" samochód nie będzie jechał. To jest skrót od "Nie jedzie"

K: Świetnie! A "P"?

S: Służy do parkowania, jak łatwo się domyślić.

K: A "R"?

S: To jest bieg wsteczny.

K: (podejrzliwie) Zaraz! Wsteczny? To dlaczego "R"? Powinno być "W"! Oj,
coś tu pan młody kręci...

S: (sciszając głos) To oznaczenie pochodzi jeszcze z czasów zimnej wojny.
Wie Pan, żeby wróg się nie domyślił... No a teraz jak się wszyscy
przyzwyczaili to już zostało. A poza tym jesteśmy w NATO i powinniśmy
przyjmować ich oznaczenia.

K: No tak, to zrozumiałe. A te pozostałe literki?

S: Nimi się Pan może nie przejmować. To do ręcznego zmieniania biegów. A
Pan przecież niczego zmieniał nie będzie...

(Klient patrzy badawczo pod nogi)
K: (odkrywczo) Brakuje jednego pedała. W tamtym były trzy.

S: W samochodach z automatyczną skrzynią są tylko dwa. Pierwszy z prawej to
gaz. Im bardziej go Pan wciśnie, tym szybciej będzie Pan jechał. A ten
szeroki pedał z lewej, to hamulec. Jak się go naciśnie, to samochód stanie.

K: A ten trzeci pedał co go tu nie ma?

S: Był przydatny przy zmianie biegów. Ale ponieważ w tym samochodzie biegi
zmieniają się same, to nie jest konieczny.

K: A ta wajcha tutaj?

S: To jest dzwignia kierunkowskazów

K: Kie-run... co?

S: Jak Pan chce skręcić w prawo, to tu trzeba przestawić... o! (sprzedawca
przestawia dźwignię kierunkowskazów i pokazuje migoczącą kontrolkę na
tablicy rozdzielczej) A jak w lewo, to o tak...

K: (zdziwiony) I muszę przestawiać przed każdym skrętem? Nie wystarczy
przekręcić kierownicy?

S: Do skrętu wystarczy. Ale dzięki kierunkowskazom inni kierowcy będą
widzieli, w którą stronę Pan chce skręcić, i...

K: (zdenerwowany) A gówno ich to obchodzi! To moja sprawa gdzie chcę
jechać! Gdyby wszyscy w tym kraju pilnowali swoich spraw to by wiele rzeczy
wyglądało inaczej, młody człowieku!

S: (ugodowo) Z pewnością ma szanowny Pan racje. To jeszcze tylko pokaże
Panu klakson... o tutaj (sprzedawca wciska klakson).

K: (ucieszony) Fajne! Da się to włączyć na stałe?

S: Na stałe?

K: No tak żeby ciągle wyło... Wtedy ludzie wiedzieli by że jadę i usuwali
się z drogi...

> S: Tak, to łatwe. Trzeba w tym celu zalepić guzik przylepcem, tak żeby
był ciągle wciśnięty. Przylepiec znajdzie Pan w apteczce która jest w
bagażniku.

K: (z uznaniem) Widzę że o wszystkim pomyśleliście.

S: (chełpliwie) Się wie. Fachury. Znamy swój fach.

(Sprzedawca siada na miejscu pasażera)

S: Teraz pokaże Panu jak włączyć silnik. Proszę upewnić się czy wajcha
skrzyni biegów jest w pozycji "Nie jedzie"..., o tak, a teraz włozyć
kluczyk w otwór pod kierownicą... o, tutaj, i delikatnie przekręcić.

(Rozlega się cichy szum)

K: (rozmarzonym głosem) Nie ma nic milszego uszom prawdziwego mężczyzny,
niż ten rasowy, czysty pomruk potężnego silnika...

S: Silnik na razie jest wyłączony. A to co Pan słyszy to dmuchawa. Proszę
teraz przekręcić kluczyk jeszcze mocniej i potrzymać przez chwilę... o tak,
a teraz puścić.

(Słychać rozrusznik, samochód zapala. Klient kreci kołem kierownicy w lewo
do oporu. Sprzedawca nie zwraca na to uwagi)

K: Czy teraz silnik jest już włączony?

S: Tak.

K: Czyli teraz, żeby ruszyć, wystarczy przełączyć w pozycję "Do przodu" i
wcisnąć gaz?

(Sprzedawca potakuje. Klient nagłym ruchem przełącza dźwignię biegów na "D"
i wciska do oporu pedał gazu. Samochód skacze do przodu i uderza i murek,
przed którym był zaparkowany).

S: (krzyczy) Co Pan najlepszego robi?!

K: (zimnym, oskarżycielskim tonem) Ten samochód jest popsuty! Nie skręca!!

S: Jak to "nie skręca"?

K: No nie skręca! Przekręciłem kierownicę ile tylko mogłem w lewo, żeby
skręcić i pojechać wzdłuż płotu! A ten pojazd pojechał prosto i uderzył w
ścianę! Jest niesprawny!

S: Przecież staliśmy metr od płotu! Jak miał skręcić?!

K: Jak to jak, normalnie! W lewo! Gdyby był sprawny...

S: (stara się opanować) Żaden samochód nie skręci w miejscu! Musi być
trochę miejsca.

K: (zdumiony) Do dupy! Jak to nie skręci w miejscu? Żaden?

S: Żaden. Do skrętu musi być miejsce. Ten samochód jest sprawny, tylko pan
nie miał tu miejsca na skręt.

K: Bez sensu! To jak mam stąd odjechać, skoro przed nami jest mur a
samochód nie skręca? Trzeba będzie rozebrać ogrodzenie...

S: Trzeba najpierw trochę cofnąć. I cofając zakręcić. A potem do przodu i
też zakręcić...

K: Aaaaaa, rozumiem. Trochę cofnąć...

(Klient przekłada wajchę w pozycję "R" i wciska gaz. Samochód gwałtownie
rusza wstecz)

S: (przerażony, krzyczy) Hamulec!

(Klient wciska z całej siły hamulec. Samochód staje praktycznie w miejscu.
Klient i Sprzedawca uderzają głowami w zagłówki)

S: Proszę ostrożniej wciskać pedał gazu. To jest bardzo mocny silnik i ma
spore przyśpieszenie. Hamulca zresztą też proszę używać nieco łagodniej.

K: (rozradowany, wygląda jak dziecko które dostało nową zabawkę) Co, pękasz
pan?

S: Proszę przesunąć dźwignię na "D" i DELIKATNIE przycisnąć gaz. I
wyprostować kierownicę...

(Samochód delikatnie rusza do przodu, przejeżdza kilka metrów i staje)

S: Widzi pan, tak lepiej. To jak, czy poradzi już pan sobie?

K: Phi, to banał. Czuję się jakbym od urodzenia jeździł tym samochodem.

S: To teraz proponuję wrócić do salonu. Dopełnimy formalności i będzie pan
mógł odjechać.

(Sprzedawca i Klient wychodzą z wozu i znikają w drzwiach salonu.)

KURTYNA

AKT 3

Wnętrze salonu. Przez duże okno widać plac manewrowy ze stojącym
samochodem, i wyjazd na ulicę.

Sprzedawca za kontuarem kończy wypisywać jakieś kwity. Klient nadal trzyma
pod pachą reklamówkę, ale już dużo mniej wypchaną.

S: (wręczając Klientowi plik papierów i kluczyki) No, to wszystko.
Dziękujemy panu za dokonanie u nas tego wyjątkowego zakupu. W razie jakiś
problemów polecamy nasz warsztat, który znajduje się niespełna pół
kilometra stąd - dokłady adres ma pan w papierach. (nieco zgryźliwie) Może
tam pan naprawić przedni zderzak, który trochę popękał kiedy samochód nie
skręcił... No ale to już odpłatnie, bo gwarancja tego nie...

K: (zły) Mówiłem już, młody człowieku...

S: ...żebym nie martwił się nie swoimi problemami. Tak, oczywiście. W tym
warsztacie bardzo dobrze reperują też wszelkie uszkodzenia karoserii... wie
pan, jakieś obtarcia, wgniecenia, i tym podobne sprawy...

K: (zdziwiony) Ale przecież karoseria nie jest uszkodzona...

S: ...jeszcze...

K: (podejrzliwie) Słucham?

S: (niewinnie) Wie pan, jak ci ludzie jeżdzą...

K: (groźnie) No! Niech mi tylko ktoś uszkodzi mój samochód, to nogi z dupy
powyrywam!

S: Może wyprowadzę samochód na ulicę?

K: (dumnie) Co pan myślisz, że ja nie potrafię?

(Klient wychodzi z salonu na plac manewrowy. Wsiada do auta, zapala i rusza
z wielką prędkością w stronę rampy wyjazdowej prowadzącej na ulicę. Rampa
jest wąska, niewiele szersza od samochodu, obramowana po bokach betonową
barierką. Samochód klienta przyciera najpierw o jedną, potem o drugą
barierkę, lecą iskry...)

S: (do siebie) Jezu..!

(Samochód klienta znika z widoku. Słychać ostre hamowanie. Po chwili
wściekły Klient wpada do salonu trzaskając drzwiami)

K: Macie krzywy wyjazd!! Porysowałem przez was samochód!!

S: Ależ szanowny panie, wyjazd jest idealnie prosty.

K: (krzyczy) Jest KRZYWY! Idzie skosem!

S: Jak to skosem!

K: (dalej krzyczy) Po prostu, skosem! Ja jechałem prosto, a wyjazd był
ukosem i dlatego przytarłem w barierkę! Jeszcze się policzymy!

(Klient wypada z salonu. Po dziesięciu sekundach wraca, nieco
spokojniejszy)

K: Ten warsztat, co pan mówił, to gdzie jest?

S: W lewo, i ulicą do końca.

(Klient wychodzi. Słychać jak wsiada do samochodu. Po chwli ryk silnika,
pisk opon, charakterystyczny dźwięk zderzających się pojazdów. Słychać
głosy kłótni. Sprzedawca wygląda przez okno na ulicę)

Głos klienta: No i co narobiłaś, kretynko! Cały błotnik wgnieciony! Mój
nowy samochód! Ty idiotko!

Głos kobiety: Przecież zajechał mi pan drogę! Trzeba uważać jak się włącza
do ruchu. Pirat!

Głos klienta: Nie widziała że jadę? Nie widziała? Głupia krowa i do tego
ślepa!

Głos kobiety: Przecież ja miałam pierwszeństwo...

Głos klienta: Jak widziała że jadę, to powinna stanąć i poczekać! Ja mam
większy samochód. Zobacz, krowo, co narobiłaś!

(Słychać trzaśnięcie drzwiami i dźwięk zapuszczanego silnika)

Głos kobiety: Gdzie, gdzie!? Pan mi musi oświadczenie podpisać... ludzie,
niech ktoś go goni, ucieka pirat jeden... Policjaaaaa!

(Słychać oddalający się dźwięk samochodu. Dźwięk jest dziwnie metaliczny,
tak jakby za samochodem wlokło się coś po ziemi. Sprzedawca odchodzi od
okna, siada za kontuarkiem, sięga po telefon, dzwoni)

S: Warsztat? A, cześć Kaziu, to ja, co u ciebie.... a dziękuje, jakoś się
kręci, właśnie opchnąłem Superstar-a... taaaaak, Superstar-a, dobrze
słyszysz... którego? Tę pokazówkę z automatem, full wypas... tak, dobrze
kojarzysz, tę co stała z tyłu na placu... no i co z tego że droga jak
skurwysyn, trafił się dziany klient to wziął.. Jakie rabaty dałem? Żadnych
nie dałem, wziął za pełną cenę... Taak, pewnie że nas to ustawia, szef
pewnie wreszcie premie wypłaci bo już cienko było... nie narzekaj, dałem mu
wasz adres, będziecie mieli klienta, pożywicie się trochę..

(sprzedawca przełącza telefon w tryb głośnomówiący i odchodzi od kontuaru,
żeby sobie nalać wody. Dzięki temu słyszymy, co mówi rozmówca)

Rozmówca: ...i co z tego że mu dałeś nasze namiary, ty myślisz że z
przeglądów to wyżyć można, naprawy to co innego ale sam wiesz że te
cholerstwa się raczej nie psują, a tak olej wymienić, klocki, myślisz że z
tego coś mamy... (chwila ciszy) Przepraszam cię, Heniu, ale nie mogę teraz
rozmawiać, chyba mam klienta...(po krótkiej chwili). O rany boskie, co on z
tym samochodem robił, oba boki obtarte do żywego, przód rozwalony, tył
chyba też, zderzak się wlecze za samochodem... nawet trudno poznać co to
jest... zaraz, zaraz, to chyba Superstar!

(Sprzedawca uśmiecha się pod nosem i odkłada słuchawkę)

KURTYNA


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Schamann dnia Czw 10:17, 12 Kwi 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stosunek Muzyka-Życie Strona Główna -> Humor Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin